- Luz - uśmiechnąłem się do dziewczyny. - Idziesz to odnieść? - wskazałem na trzymany w ręku łuk
- Nie, chyba nie...
- Ja jeszcze muszę po miotłę skoczyć...
- To idę - oznajmiła szybko.
Skierowaliśmy się w stronę szkolnego gmachu, rozmawiając... w sumie - o niczym. Rozmawiając o niczym. Kiedy weszliśmy na parter, rozdzieliliśmy się. Ja zszedłem do lochów, natomiast ona poszła do góry, do domu Héroiqueours. Szybko znalazłem się w moim dormitorium. Chwyciłem pod pachę Błyskawicę. Tak dawno na niej nie latałem...
- O, nie za zimno na trening? - wychodząc, wpadłem prosto na Ell.
- Nie idę trenować...
- Oj, ty biedaku! Znów musisz podrywać dziewczynę na miotłę, bo inaczej na ciebie nie spojrzy? - spytała współczująco. - Która to już?... Lilianne, Avalon...
- Milcz - spojrzałem na nią spode łba, co tylko sprawiło jej satysfakcję.
- No mów żesz z kim idziesz? Rosalie?
- Z nikim - burknąłem.
- W takim razie mogę się przyłączyć?
- Nie! - prawie krzyknąłem. Wyraźnie miała ubaw z wkurwiania mnie.
- Nie martw się, nie miałam nawet zamiaru stawać na drodze do waszego szczęścia. Idę do Davida.
- Nie ma go.
- A gdzie jest?
Wzruszyłem ramionami. Nie było go. Znowu. Jak na mój gust on coś kombinuje...
- To muszę znaleźć coś innego do roboty - westchnęła Ellie.
Weszliśmy razem na parter, gdzie czekała już Izabelle. Spostrzegłszy Ell, zmierzyła ją wzrokiem. Przyjaciółka oczywiście nie przejęła się tym. Skrzyżowała ręce na piersi i czekała na rozwój wypadków. No, standardowe pytanie za trzy... dwa...
- Masz dziewczynę?! - ... jeden.
- Nie! - zaprzeczyłem stanowczo, chórem z Ell.
- Ellie to przyjaciółka.
- Adam to kumpel z drużyny...
- Ehe - mruknęła Izz. - Izabelle Lesteh. Héroiqueours.
- Elliezabeth Heap. Ombrelune. Nie chcę wam przeszkadzać - zwróciła się do mnie. - Idę poszukać Smoka. Pa.
- Pa, Jeleniu - wytknąłem jej język i ruszyliśmy z Izabelle na zewnątrz.
- Macie tu smoka?
- Nie - zaśmiałem się. - Smoku to mój kumpel.
- Smok, Jeleń... A ty? - spytała z rozbawieniem.
- Diabeł.
- Czemu?
- Bo mam kota Lucyfera.
- A czemu Smok?
- Bo lubi smoki.
- A Jeleń?
- A musisz wszystko wiedzieć? - spytałem przekornie.
- Muszę!
- Dostała na uro bluzę z jeleniem.
- Ok.
Zorientowałem się, że jesteśmy już na błoniach. Zatrzymałem się. Spojrzała na mnie pytająco.
- No, latamy, nie?
Izabelle?
- Nie, chyba nie...
- Ja jeszcze muszę po miotłę skoczyć...
- To idę - oznajmiła szybko.
Skierowaliśmy się w stronę szkolnego gmachu, rozmawiając... w sumie - o niczym. Rozmawiając o niczym. Kiedy weszliśmy na parter, rozdzieliliśmy się. Ja zszedłem do lochów, natomiast ona poszła do góry, do domu Héroiqueours. Szybko znalazłem się w moim dormitorium. Chwyciłem pod pachę Błyskawicę. Tak dawno na niej nie latałem...
- O, nie za zimno na trening? - wychodząc, wpadłem prosto na Ell.
- Nie idę trenować...
- Oj, ty biedaku! Znów musisz podrywać dziewczynę na miotłę, bo inaczej na ciebie nie spojrzy? - spytała współczująco. - Która to już?... Lilianne, Avalon...
- Milcz - spojrzałem na nią spode łba, co tylko sprawiło jej satysfakcję.
- No mów żesz z kim idziesz? Rosalie?
- Z nikim - burknąłem.
- W takim razie mogę się przyłączyć?
- Nie! - prawie krzyknąłem. Wyraźnie miała ubaw z wkurwiania mnie.
- Nie martw się, nie miałam nawet zamiaru stawać na drodze do waszego szczęścia. Idę do Davida.
- Nie ma go.
- A gdzie jest?
Wzruszyłem ramionami. Nie było go. Znowu. Jak na mój gust on coś kombinuje...
- To muszę znaleźć coś innego do roboty - westchnęła Ellie.
Weszliśmy razem na parter, gdzie czekała już Izabelle. Spostrzegłszy Ell, zmierzyła ją wzrokiem. Przyjaciółka oczywiście nie przejęła się tym. Skrzyżowała ręce na piersi i czekała na rozwój wypadków. No, standardowe pytanie za trzy... dwa...
- Masz dziewczynę?! - ... jeden.
- Nie! - zaprzeczyłem stanowczo, chórem z Ell.
- Ellie to przyjaciółka.
- Adam to kumpel z drużyny...
- Ehe - mruknęła Izz. - Izabelle Lesteh. Héroiqueours.
- Elliezabeth Heap. Ombrelune. Nie chcę wam przeszkadzać - zwróciła się do mnie. - Idę poszukać Smoka. Pa.
- Pa, Jeleniu - wytknąłem jej język i ruszyliśmy z Izabelle na zewnątrz.
- Macie tu smoka?
- Nie - zaśmiałem się. - Smoku to mój kumpel.
- Smok, Jeleń... A ty? - spytała z rozbawieniem.
- Diabeł.
- Czemu?
- Bo mam kota Lucyfera.
- A czemu Smok?
- Bo lubi smoki.
- A Jeleń?
- A musisz wszystko wiedzieć? - spytałem przekornie.
- Muszę!
- Dostała na uro bluzę z jeleniem.
- Ok.
Zorientowałem się, że jesteśmy już na błoniach. Zatrzymałem się. Spojrzała na mnie pytająco.
- No, latamy, nie?
Izabelle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz