Poniedziałek. Znów zaczyna się nauka.
Zapakowałam książki do torby, razem z różdżką, i przyborami do
eliksirów. Dziś aż dwie lekcje z wymagającym nauczycielem i jednocześnie
opiekunem mojego domu.
Na razie zostawiłam ją w dormitorium, ponieważ musiałam na początek zejść na śnadanie. Było jakoś inaczej:
Siadłam jak najdalej od Adama, a moje miejsce z chęcią przejęła Cleo, nikt się nie kłócił, nie wrzeszczał, nie krzyczał, jedzenie nie latało w powietrzu, nie leciały wyzwiska, typu "szlama". Po prostu panowała głucha cisza, którą przerywały czasem ciche beknięcia. Nagle podeszła dziewczyna, napewno nie z naszego domu, ponieważ jej szaty nie były zielone.
- Cześć. - przywitała się.
Ponieważ nikt nie odpowiadał, a ja chciałam kogoś nowego poznać, odpowiedziałam.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
Lilianne?
Na razie zostawiłam ją w dormitorium, ponieważ musiałam na początek zejść na śnadanie. Było jakoś inaczej:
Siadłam jak najdalej od Adama, a moje miejsce z chęcią przejęła Cleo, nikt się nie kłócił, nie wrzeszczał, nie krzyczał, jedzenie nie latało w powietrzu, nie leciały wyzwiska, typu "szlama". Po prostu panowała głucha cisza, którą przerywały czasem ciche beknięcia. Nagle podeszła dziewczyna, napewno nie z naszego domu, ponieważ jej szaty nie były zielone.
- Cześć. - przywitała się.
Ponieważ nikt nie odpowiadał, a ja chciałam kogoś nowego poznać, odpowiedziałam.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
Lilianne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz