-Naprawdę nic się nie stało –powiedziałam z uśmiechem-Dla przyjaciela zawsze warto
Chłopak uśmiechnął się, lecz po prostu czułam, że coś jest nie tak.
-No to do zobaczenia Jane –powiedział
-Do zobaczenia i niech cię ta żmija nie zje –zaśmiałam się delikatnie
Przygryzłam wargę. Nie chciałam się z nim tak pożegnać. Wzięłam wielki oddech. Podeszłam do niego. Dzieliły nas tylko centymetry. Delikatnie i krótko go pocałowałam, po czym zostawiając go zamurowanego pobiegłam do domu.
„Już widzę minę jego taty” –pomyślałam a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pewnie teraz spytał go czy aby na pewno jestem jego przyjaciółką. Nie daleko domu przywitał mnie, Bakster. Amstaf mojej maochy.
-Jak widzę jego kluskowata mość ruszyła zadek z posłania –zaśmiałam się i pogłaskałam go.
W kuchni była cisza o dziwo jak makiem zasiał. Przy garach stała Zrzęda nucąc sobie pod nosem „Pieśń 7 skrzatów domowych”. Na stole leżał sernik z jagodami. Nogi mi zmiękły, ja go musiałam mieć, ale zwinięcie potrawy z przed nosa Zrzędy to jak…. No jak… Po prostu bardzo trudno zabrać jej ten sernik.
Podeszłam do stołu. Skrzatka natychmiast się odwróciła.
-A ty, co sobie myślałaś? –spytała –Wstrętny bachor
-Ej uważaj sobie –burknęłam –Za parę lat może będziesz musiała się MNIE słuchać
-Prędzej to moją głowę powieszą jak te sarny w salonie niż będę cię słuchać –warknęła
Przewróciłam oczami. A dla moich rodziców to miła skrzatka. Zrobiłam dwa kroki w stronę drzwi a po chwili zaczęłam biec do stołu. Zabrałam kawałek sernika i zniknęłam w moim pokoju.
„Ciekawe jak tam ma Petty”- pomyślałam nagle.
<Petty?>
Chłopak uśmiechnął się, lecz po prostu czułam, że coś jest nie tak.
-No to do zobaczenia Jane –powiedział
-Do zobaczenia i niech cię ta żmija nie zje –zaśmiałam się delikatnie
Przygryzłam wargę. Nie chciałam się z nim tak pożegnać. Wzięłam wielki oddech. Podeszłam do niego. Dzieliły nas tylko centymetry. Delikatnie i krótko go pocałowałam, po czym zostawiając go zamurowanego pobiegłam do domu.
„Już widzę minę jego taty” –pomyślałam a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pewnie teraz spytał go czy aby na pewno jestem jego przyjaciółką. Nie daleko domu przywitał mnie, Bakster. Amstaf mojej maochy.
-Jak widzę jego kluskowata mość ruszyła zadek z posłania –zaśmiałam się i pogłaskałam go.
W kuchni była cisza o dziwo jak makiem zasiał. Przy garach stała Zrzęda nucąc sobie pod nosem „Pieśń 7 skrzatów domowych”. Na stole leżał sernik z jagodami. Nogi mi zmiękły, ja go musiałam mieć, ale zwinięcie potrawy z przed nosa Zrzędy to jak…. No jak… Po prostu bardzo trudno zabrać jej ten sernik.
Podeszłam do stołu. Skrzatka natychmiast się odwróciła.
-A ty, co sobie myślałaś? –spytała –Wstrętny bachor
-Ej uważaj sobie –burknęłam –Za parę lat może będziesz musiała się MNIE słuchać
-Prędzej to moją głowę powieszą jak te sarny w salonie niż będę cię słuchać –warknęła
Przewróciłam oczami. A dla moich rodziców to miła skrzatka. Zrobiłam dwa kroki w stronę drzwi a po chwili zaczęłam biec do stołu. Zabrałam kawałek sernika i zniknęłam w moim pokoju.
„Ciekawe jak tam ma Petty”- pomyślałam nagle.
<Petty?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz