Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




niedziela, 3 listopada 2013

Papillonlisse: Od Sarah do Jane

Rok szkolny dobiegł końca. Chyba każdy poza mną się z tego ucieszył.
Nie lubię wracać do domu, w którym nie toleruje się magii. Ale powróćmy
jeszcze do szkoły. Właśnie zaczyna się ceremonia pożegnalna, na której
wręczony zostanie Puchar Domów, lecz najpierw długa przemowa wygłoszona
przez Madame de Maxime zaczynająca się od słów "Drodzy uczniowie oraz
absolwenci Beauxbatons...". Wreszcie usłyszeliśmy długo oczekiwane słowa -
"W tym roku Puchar Domów otrzymuje..." - chwila napięcia. Stres wyraźnie
wyczuwalny w powietrzu.
- Proszę o wielkie brawa dla Ombrelune! - wszystkim nam opadły szczęki.
Kto by pomyślał, że tacy chuligani mogą wygrać. Niestety to jeszcze nie był
koniec przemowy...
- Jak również chciałabym pogratulować Clarisse La Rue, Davidowi Martines
i Ericowi Lotario wybitnych wypracowań z dziedziny zaklęć. A teraz zapraszam
wszystkich na poczęstunek. I zabraliśmy się do pałaszowania. Znów o mało nie
zwymiotowałam na widok całego prosiaka stojącego tuż przede mną, jednak o wiele
gorszy był widok chłopaków jedzących dosłownie jak świnie. Ja zabrałam się
za sznycel wiedeński.Kiedy skończyłam jeść, niespodziewanie dostałam z purée
prosto w sam środek czoła! Mugole mają przej*bane! Po uczcie szybko poszliśmy
po bagaże. Byłam już na dole, gdy zorientowałam się, że klatka z Rupertem została
w dormitorium. Musiałam biec siedem pięter w tę i z powrotem. Ledwo dobiegłam,
a rozległ się głos:
- Proszę wsiadać! Chyba, że chcesz tu zostać na całe wakacje - gajowy puścił do
mnie oczko, a mi przemknęło przez myśl, że to byłoby o niebo lepsze, niż dwa miesiące
z rodziną, która nic, tylko ma do ciebie wiecznie sapy.
Wtłoczyłam się do powozu tuż obok Jane, z którą, mimo że dzielę pokój, praktycznie
się nie znamy. Przez cały rok zamieniłyśmy chyba tylko ze dwa zdania na temat "Co
teraz mamy?". Podróż, jak pewnie zgadliście, przebiegła nam w ciszy, a przynajmniej
mi, bo Jane rozmawiała z jakimś chłopakiem. Miał na imię Petty, czy coś w tym stylu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, pociąg już na nas czekał z szeroko otwartymi drzwiami.
Ja, jak na złość, znowu weszłam ostatnia i nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca.
Zaglądałam po kolei do każdego przedziału; w jednym pełno, w drugim starsi, w kolejnym
Luniaki, a w następnym Tęposzlamy. Już czułam, że tę długą podróż przebędę na
stojąco i wtem...
Jane i Petty siedzą sami. Nie chcę się na chama pchać więc:
- Cześć - uśmiechnęłam się - Mogę się dosiąść? Wszędzie już pełno.

Jane?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy