Zaraz, zaraz... Ona powiedziała UMÓWIĆ?! Tak, wyraźnie usłyszałem. Mai chce się ze mną u m ó w i ć w wakacje! Ale przecież na pewno nie chodzi jej o to, o co zdawało mi się, że jej chodzi... Tak tylko jej się powiedziało... Chce się spotkać, iść na lody i tyle...
Mój nastrój gwałtownie poprawił się i zepsuł w przeciągu kilku sekund. Właściwie sam to sobie zrobiłem. Za dużo myślę. Zawsze za dużo myślę. Tymczasem Mai nadal oczekiwała odpowiedzi, wsuwając ciasteczkowe lody.
- Możemy się spotkać. - powiedziałem, szukając wzrokiem na stole winogrona, które uwieńczyć miało moją sałatkę pt. "Wszystko ze stołu, co nie jest obrusem". Nie wiedzieć czemu, mocno zaakcentowałem słowo "spotkać". Miałem nadzieję, że nie zauważyła tego, bo jeśli jednak, wyszłoby to z pewnością na moją niekorzyść.
~*~
Szybko jak we śnie znaleźliśmy się na peronie w Écuelle i zostaliśmy
zapakowani do pociągu. Za kilka godzin miałem rozstać się ze swoją Mai,
która od uczty wydawała się jakby posmutniała, na całe dwa miesiące.
Ubolewałem nad tym, że chwile tak szybko mijają. Nie wiem kiedy, po jednej
wielkiej przepychance z resztą uczniów, znaleźliśmy się w przedziale i zajęliśmy miejsca.
- Jest... - zaczęła Mai, jednak urwała. Nie bardzo umiała dobrać słowa.
- Jest jak podczas podróży do Beauxbatons. - podsunąłem jej, mocując się
z klatką Venezii, która nie chciała zmieścić się w schowku na bagaże.
- Jest idealnie... - szepnęła, jakby bała się, że może wszystko zepsuć.
Idealnie... To słowo dzwoniło mi w uszach. Dlaczego idealnie? Co jest idealne?
To, że jest tak, jak wtedy? To, że jest ze mną sama?
Odwróciłem głowę i spojrzałem na nią. Wpatrywała się nerwowo w swoje buty,
przygryzając wargę. Zamyśliłem się. W tej samej chwili mosiężna klatka
wyśliznęła mi się z rąk i upadła na stolik między siedzeniami z wielkim hukiem.
Venezia podniosła rumor, skrzecząc i trzepocąc skrzydłami z przestrachu.
Mai zerwała się na równe nogi.
- Przepraszam, Venezio - zwróciłem się do ptaka, ustawiając klatkę w pozycji
pionowej. Sowa, chcąc wyrazić swoje niezadowolenie, uszczypnęła mnie
w wystający przez pręty palec.
- Ała! - syknąłem, odskoczywszy jak oparzony. Ptak napuszył się i wyglądał
na całkiem zadowolonego.
Mai?
Mój nastrój gwałtownie poprawił się i zepsuł w przeciągu kilku sekund. Właściwie sam to sobie zrobiłem. Za dużo myślę. Zawsze za dużo myślę. Tymczasem Mai nadal oczekiwała odpowiedzi, wsuwając ciasteczkowe lody.
- Możemy się spotkać. - powiedziałem, szukając wzrokiem na stole winogrona, które uwieńczyć miało moją sałatkę pt. "Wszystko ze stołu, co nie jest obrusem". Nie wiedzieć czemu, mocno zaakcentowałem słowo "spotkać". Miałem nadzieję, że nie zauważyła tego, bo jeśli jednak, wyszłoby to z pewnością na moją niekorzyść.
~*~
Szybko jak we śnie znaleźliśmy się na peronie w Écuelle i zostaliśmy
zapakowani do pociągu. Za kilka godzin miałem rozstać się ze swoją Mai,
która od uczty wydawała się jakby posmutniała, na całe dwa miesiące.
Ubolewałem nad tym, że chwile tak szybko mijają. Nie wiem kiedy, po jednej
wielkiej przepychance z resztą uczniów, znaleźliśmy się w przedziale i zajęliśmy miejsca.
- Jest... - zaczęła Mai, jednak urwała. Nie bardzo umiała dobrać słowa.
- Jest jak podczas podróży do Beauxbatons. - podsunąłem jej, mocując się
z klatką Venezii, która nie chciała zmieścić się w schowku na bagaże.
- Jest idealnie... - szepnęła, jakby bała się, że może wszystko zepsuć.
Idealnie... To słowo dzwoniło mi w uszach. Dlaczego idealnie? Co jest idealne?
To, że jest tak, jak wtedy? To, że jest ze mną sama?
Odwróciłem głowę i spojrzałem na nią. Wpatrywała się nerwowo w swoje buty,
przygryzając wargę. Zamyśliłem się. W tej samej chwili mosiężna klatka
wyśliznęła mi się z rąk i upadła na stolik między siedzeniami z wielkim hukiem.
Venezia podniosła rumor, skrzecząc i trzepocąc skrzydłami z przestrachu.
Mai zerwała się na równe nogi.
- Przepraszam, Venezio - zwróciłem się do ptaka, ustawiając klatkę w pozycji
pionowej. Sowa, chcąc wyrazić swoje niezadowolenie, uszczypnęła mnie
w wystający przez pręty palec.
- Ała! - syknąłem, odskoczywszy jak oparzony. Ptak napuszył się i wyglądał
na całkiem zadowolonego.
Mai?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz