OD Willa c.d Petty'ego:
Zmarszczyłem brwi patrząc na nowego kolegę. Nie byłem do końca pewny, czy chcę gdziekolwiek z nim iść. I jeszcze do tego lody. Wzdrygnąłem się już na samą myśl. Może to dziwne, ale lody to coś, czego od zawsze nienawidziłem. Cóż, nigdy nie byłem jak inne dzieci. Poczochrałem grzywkę i jeszcze raz spojrzałem na chłopca, który dziwnie się na mnie patrzył. W końcu już kilka chwil czekał na odpowiedz.
- Jasne... czemu nie. - mruknąłem mało entuzjastycznie.
- Jak nie chcesz... - zaczął mówić Petty, który pewnie zauważył mój brak entuzjazmu, ale szybko mu przerwałem.
- Chcę, naprawdę. Tak tylko powiedziałem.. często jestem ponury, nie bierz tego do siebie. Rodzice mówią, że to przez to, że za mało czasu spędzam z rówieśnikami, a za dużo z moim dziadkiem. Tata nazywa go starym mrukiem, ale on wcale taki nie jest. Nauczył mnie grać w szachy czarodziejów, no i w ogóle jest bardzo fajny. Wiesz, że... - zacząłem mówić szybko.
Rozmowa jakoś się toczyła, a my nieśpiesznie kierowaliśmy się do Lodziarni. Petty okazał się być dobrym słuchaczem, nie przerywał, a ja aż sam się zdziwiłem, bo dawno nikomu tak dużo o sobie nie powiedziałem.
- Jakie bierzesz? - zapytał czarodziej.
Podrapałem się po głowie.
- Nie wiem.. właściwie to nie lubię lodów.
Petty popatrzył na mnie jak na wariata.
- Nie może być! - zawołał – przecież każdy lubi lody! A tu mają najlepsze. Czekaj, zaraz pokażę ci mojego ulubionego.
I zanim się zorientowałem, trzymałem w ręku loda w kolorze, który widziałem pierwszy raz w życiu.
- No spróbuj! - zachęcił mnie kolega.
Zrobiłem wielkie oczy.
- No co ty, może lepiej ty go weź...
- Nie, mówię ci. Jak powiesz, że ci nie smakuje, to ty wygrasz zakład, a jak posmakuje, to ja.
- Jesteś pewny? A o co chcesz się założyć? - zapytałem.
- Powiem ci jak wygram. - powiedział chłopak uśmiechając się niepokojąco szeroko.
- Wmawiaj sobie, drogi Petty – powiedziałem odwzajemniając uśmiech, bo byłem pewny, że to ja wygram.
Czarodziej wyciął rękę, którą uścisnąłem, po czym poprosiliśmy panią stojącą za kasą o przecięcie.
Patrząc koledze w oczy ostrożnie polizałem loda. A potem jeszcze raz i niepokojąco szybko zjadłem go całego, po czym jeszcze się oblizałem.
Petty czekał cierpliwie aż skończę jeść, uśmiechając się coraz szerzej. Kiedy skończyłem powiedział:
- Widzę, że ci smakował.
Z niechęcią skinąłem głową, po czym powiedziałem:
- Taak. Ale warto było się zakładać, żeby spróbować takiego loda. Przepyszny!
Czarodziej zaśmiał się.
- „Nie lubię lodów” „Ty go weź” - zaczął mnie parodiować.
Popatrzyłem na wygłupiającego się chłopaka i stwierdziłem, że go lubię, po czym zacząłem się śmiać razem z nim, tak, że aż rozbolał mnie brzuch.
Ocierając łzę z policzka, zapytałem:
- Dobra Petty, to mów, o co się założyliśmy.
<Petty? Uhg, czy tylko ja mam z tym jakieś dziwne skojarzenia? ;p>
Zmarszczyłem brwi patrząc na nowego kolegę. Nie byłem do końca pewny, czy chcę gdziekolwiek z nim iść. I jeszcze do tego lody. Wzdrygnąłem się już na samą myśl. Może to dziwne, ale lody to coś, czego od zawsze nienawidziłem. Cóż, nigdy nie byłem jak inne dzieci. Poczochrałem grzywkę i jeszcze raz spojrzałem na chłopca, który dziwnie się na mnie patrzył. W końcu już kilka chwil czekał na odpowiedz.
- Jasne... czemu nie. - mruknąłem mało entuzjastycznie.
- Jak nie chcesz... - zaczął mówić Petty, który pewnie zauważył mój brak entuzjazmu, ale szybko mu przerwałem.
- Chcę, naprawdę. Tak tylko powiedziałem.. często jestem ponury, nie bierz tego do siebie. Rodzice mówią, że to przez to, że za mało czasu spędzam z rówieśnikami, a za dużo z moim dziadkiem. Tata nazywa go starym mrukiem, ale on wcale taki nie jest. Nauczył mnie grać w szachy czarodziejów, no i w ogóle jest bardzo fajny. Wiesz, że... - zacząłem mówić szybko.
Rozmowa jakoś się toczyła, a my nieśpiesznie kierowaliśmy się do Lodziarni. Petty okazał się być dobrym słuchaczem, nie przerywał, a ja aż sam się zdziwiłem, bo dawno nikomu tak dużo o sobie nie powiedziałem.
- Jakie bierzesz? - zapytał czarodziej.
Podrapałem się po głowie.
- Nie wiem.. właściwie to nie lubię lodów.
Petty popatrzył na mnie jak na wariata.
- Nie może być! - zawołał – przecież każdy lubi lody! A tu mają najlepsze. Czekaj, zaraz pokażę ci mojego ulubionego.
I zanim się zorientowałem, trzymałem w ręku loda w kolorze, który widziałem pierwszy raz w życiu.
- No spróbuj! - zachęcił mnie kolega.
Zrobiłem wielkie oczy.
- No co ty, może lepiej ty go weź...
- Nie, mówię ci. Jak powiesz, że ci nie smakuje, to ty wygrasz zakład, a jak posmakuje, to ja.
- Jesteś pewny? A o co chcesz się założyć? - zapytałem.
- Powiem ci jak wygram. - powiedział chłopak uśmiechając się niepokojąco szeroko.
- Wmawiaj sobie, drogi Petty – powiedziałem odwzajemniając uśmiech, bo byłem pewny, że to ja wygram.
Czarodziej wyciął rękę, którą uścisnąłem, po czym poprosiliśmy panią stojącą za kasą o przecięcie.
Patrząc koledze w oczy ostrożnie polizałem loda. A potem jeszcze raz i niepokojąco szybko zjadłem go całego, po czym jeszcze się oblizałem.
Petty czekał cierpliwie aż skończę jeść, uśmiechając się coraz szerzej. Kiedy skończyłem powiedział:
- Widzę, że ci smakował.
Z niechęcią skinąłem głową, po czym powiedziałem:
- Taak. Ale warto było się zakładać, żeby spróbować takiego loda. Przepyszny!
Czarodziej zaśmiał się.
- „Nie lubię lodów” „Ty go weź” - zaczął mnie parodiować.
Popatrzyłem na wygłupiającego się chłopaka i stwierdziłem, że go lubię, po czym zacząłem się śmiać razem z nim, tak, że aż rozbolał mnie brzuch.
Ocierając łzę z policzka, zapytałem:
- Dobra Petty, to mów, o co się założyliśmy.
<Petty? Uhg, czy tylko ja mam z tym jakieś dziwne skojarzenia? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz