Przyglądałem się Mai, podczas gdy ta patrzyła bezmyślnie na przesuwający się za oknem krajobraz. Jeny, jaka ona piękna... Jej brązowe oczy nieruchomo tkwiły w jednym punkcie, szkliste i w zupełnie martwym wyrazie. Jej ciemne, kręcone włosy łagodnie opadały na ramiona. Jak miewała w zwyczaju, podkurczyła nogi i przytuliła się do swoich kolan.
Najwidoczniej wyczuła na sobie moje spojrzenie, gdyż w pewnym momencie odwróciła wzrok w moją stronę. Spojrzawszy głęboko w jej ciemne oczy, speszyłem się i nagle zainteresował mnie przesuwający się za oknami las. Kątem oka dojrzałem, że Mai przechyliła głowę pytająco.
- Dzięki za plaster - powiedziałem szybko. "Brawo" - dodałem w myślach - "Jesteś taki romantyczny i taki oryginalny..."
- Nie ma za co.
Podniosłem na nią oczy i ujrzałem, że uśmiecha się delikatnie. Odwzajemniłem, jednak w moim wykonaniu wyglądało to zapewne jak wymuszony grymas, który w dodatku przypomina minę towarzyszącą osobie cierpiącej na przewlekłe rozwolnienie.
- Znowu mnie ratujesz - zauważyłem oschle. Jak zwykle. Moje ciało nie jest chyba dostatecznie zgrane z moimi uczuciami.
- Ktoś musi - odparła radośnie.
Oczywiście od razu skojarzyło mi się z tym, że uważa, iż sam sobie nie radzę. Mimo to ugryzłem się w język.
- Spójrz, peron! Jesteśmy!
~*~
- Spotkamy się na Placu Horkruksów?
- Tak. Wyślij do mnie sowę. Jeśli chcesz...
- Chcę - odpowiedziała Mai, jednocześnie zaglądając mi głęboko w oczy.
- To... Do zobaczenia - powiedziałem, przy czym starałem się nie zabrzmieć zbyt smutno, po czym miałem zamiar się oddalić. Mai rzuciła mi się na szyję. Na pewno zrobiłem się czerwony jak burak. Niech to!
- To pa - rzuciła i odwróciła się na pięcie. Zostawiła mnie na peronie w stanie kompletnego mętliku w głowie. Rozejrzałem się uważnie. W tłumie dojrzałem mojego tatę. Kiedy mnie dostrzegł, pomachał do mnie ręką, a ja udałem się w jego stronę.
Najwidoczniej wyczuła na sobie moje spojrzenie, gdyż w pewnym momencie odwróciła wzrok w moją stronę. Spojrzawszy głęboko w jej ciemne oczy, speszyłem się i nagle zainteresował mnie przesuwający się za oknami las. Kątem oka dojrzałem, że Mai przechyliła głowę pytająco.
- Dzięki za plaster - powiedziałem szybko. "Brawo" - dodałem w myślach - "Jesteś taki romantyczny i taki oryginalny..."
- Nie ma za co.
Podniosłem na nią oczy i ujrzałem, że uśmiecha się delikatnie. Odwzajemniłem, jednak w moim wykonaniu wyglądało to zapewne jak wymuszony grymas, który w dodatku przypomina minę towarzyszącą osobie cierpiącej na przewlekłe rozwolnienie.
- Znowu mnie ratujesz - zauważyłem oschle. Jak zwykle. Moje ciało nie jest chyba dostatecznie zgrane z moimi uczuciami.
- Ktoś musi - odparła radośnie.
Oczywiście od razu skojarzyło mi się z tym, że uważa, iż sam sobie nie radzę. Mimo to ugryzłem się w język.
- Spójrz, peron! Jesteśmy!
~*~
- Spotkamy się na Placu Horkruksów?
- Tak. Wyślij do mnie sowę. Jeśli chcesz...
- Chcę - odpowiedziała Mai, jednocześnie zaglądając mi głęboko w oczy.
- To... Do zobaczenia - powiedziałem, przy czym starałem się nie zabrzmieć zbyt smutno, po czym miałem zamiar się oddalić. Mai rzuciła mi się na szyję. Na pewno zrobiłem się czerwony jak burak. Niech to!
- To pa - rzuciła i odwróciła się na pięcie. Zostawiła mnie na peronie w stanie kompletnego mętliku w głowie. Rozejrzałem się uważnie. W tłumie dojrzałem mojego tatę. Kiedy mnie dostrzegł, pomachał do mnie ręką, a ja udałem się w jego stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz