-Nie martw się-powiedziałem przytulając dziewczyne-Twój dziadek nie chciałby, żebyś się załamała.
****Już na Karaibach****
Mój pokój był obszerny, skromnie, ale przyjemnie wyposażony. Drewniane łóżko, szafa, komoda i dywanik z egzotycznym motywem. To wszystko wbarwach bieli i jasnej zieleni. Pokój Amy był za ścianą, więc zabawialiśmy się w szyfrowane wiadowości za pomocą pukania
Ponieważ karaibski klimat jest inny niż europejski nie wymaga grubych, zatem "mimo woli" słyszałem rozmowy rodziców Avalon. Pewnego wieczoru, jedna z nich brzmiała tak:
-Jak ci się podoba ten chłopak?-zapytał ojciec Amy.
-Nie wiem....wydaje się miły...-odpowiedziała matka(na jej słowa poczułem zadowolenie)
-Ale czy jej nie ostrzegaliśmy przed przyjaciółmi, którzy się z nią zadają tylko z naszego powodu?
-Kotku, ty naprawdę myślisz, że ja i Amy rozmawiamy tylko w twojej obecności? Już ją o to pytałam. Powiedziała, że on nic nie wiedział, kiedy się poznali. Wspominała mi nawet, w jakich okolicznościach się to stało.-chichot-Bardzo to romantyczne. Pomimo to, nie traćmy czujności.
Na tym się rozmowa skończyła. Położyłem się na łóżku pełen mieszanych uczuć.
Następnego dnia wpadłem na szlony pomysł.
-Hej, Amy?
-Hm?-uśmiechnęła się wyrwana z zamyślenia.
-Zbudujmy fort. Ale taki fort fort. No wiesz, z palm, strzecha....
-Jesteś szalony, wiesz?-roześmiała się.
-No wiem! Ale będzie prawie jak na Wieży Astronomicznej. To co?
-Niech będzie.
Niedługo potem zabraliśmy się do pracy. Nie miała być to jakiś luksusowa willa, ale domek na palmie.
Po kilku dniach wszystko było gotowe.
-Teraz należy postawić pytanie, czy to się pod nami nie załamie.-Amy spojrzała nieufnie na palmowy domek.
-Iii, tam. Jak się załamie, to spadniemy na piasek.-wzruszyłem ramionami i wszedłem pierwszy, dziewczyna za mną. Nie załamało się.
Było już pod wieczór. Niebo bezchmurne, przed nami bezmiar turkusu, który w świetle zachodu zabarwił się na fioletowo. Staliśmy oparci o poręcz. W końcu postanowiłem się odezwać:
-Wiesz, Am?
-Nie wiem, ale na pewno zaraz mi powiesz.-uśmiechnęła się patrząc na mnie spod długich rzęs.
-Bo...ja strasznie dużo myślałem od...no wiesz...od tego w szpitalu...I...kiedy powiedziałaś, że jestem twoim chłopakiem...
-No, mów dalej-uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Dobrze wiedziała co mam na myśli, jednak chciała, żebymto ja jej to powiedział.
-To...no wiesz....twój dziadek wyglądał na szczęśliwego i tak sobie pomyslałem...że....że, no wiesz trochę niezręcznie by go było okłamywać...nie chcesz chyba żeby tam, na górze się na ciebie pośmiertnie pogniewał? Więc...może by tak...zmienić to kłamstewko tak, żeby teraz było prawdą?
Amy?;3
****Już na Karaibach****
Mój pokój był obszerny, skromnie, ale przyjemnie wyposażony. Drewniane łóżko, szafa, komoda i dywanik z egzotycznym motywem. To wszystko wbarwach bieli i jasnej zieleni. Pokój Amy był za ścianą, więc zabawialiśmy się w szyfrowane wiadowości za pomocą pukania
Ponieważ karaibski klimat jest inny niż europejski nie wymaga grubych, zatem "mimo woli" słyszałem rozmowy rodziców Avalon. Pewnego wieczoru, jedna z nich brzmiała tak:
-Jak ci się podoba ten chłopak?-zapytał ojciec Amy.
-Nie wiem....wydaje się miły...-odpowiedziała matka(na jej słowa poczułem zadowolenie)
-Ale czy jej nie ostrzegaliśmy przed przyjaciółmi, którzy się z nią zadają tylko z naszego powodu?
-Kotku, ty naprawdę myślisz, że ja i Amy rozmawiamy tylko w twojej obecności? Już ją o to pytałam. Powiedziała, że on nic nie wiedział, kiedy się poznali. Wspominała mi nawet, w jakich okolicznościach się to stało.-chichot-Bardzo to romantyczne. Pomimo to, nie traćmy czujności.
Na tym się rozmowa skończyła. Położyłem się na łóżku pełen mieszanych uczuć.
Następnego dnia wpadłem na szlony pomysł.
-Hej, Amy?
-Hm?-uśmiechnęła się wyrwana z zamyślenia.
-Zbudujmy fort. Ale taki fort fort. No wiesz, z palm, strzecha....
-Jesteś szalony, wiesz?-roześmiała się.
-No wiem! Ale będzie prawie jak na Wieży Astronomicznej. To co?
-Niech będzie.
Niedługo potem zabraliśmy się do pracy. Nie miała być to jakiś luksusowa willa, ale domek na palmie.
Po kilku dniach wszystko było gotowe.
-Teraz należy postawić pytanie, czy to się pod nami nie załamie.-Amy spojrzała nieufnie na palmowy domek.
-Iii, tam. Jak się załamie, to spadniemy na piasek.-wzruszyłem ramionami i wszedłem pierwszy, dziewczyna za mną. Nie załamało się.
Było już pod wieczór. Niebo bezchmurne, przed nami bezmiar turkusu, który w świetle zachodu zabarwił się na fioletowo. Staliśmy oparci o poręcz. W końcu postanowiłem się odezwać:
-Wiesz, Am?
-Nie wiem, ale na pewno zaraz mi powiesz.-uśmiechnęła się patrząc na mnie spod długich rzęs.
-Bo...ja strasznie dużo myślałem od...no wiesz...od tego w szpitalu...I...kiedy powiedziałaś, że jestem twoim chłopakiem...
-No, mów dalej-uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Dobrze wiedziała co mam na myśli, jednak chciała, żebymto ja jej to powiedział.
-To...no wiesz....twój dziadek wyglądał na szczęśliwego i tak sobie pomyslałem...że....że, no wiesz trochę niezręcznie by go było okłamywać...nie chcesz chyba żeby tam, na górze się na ciebie pośmiertnie pogniewał? Więc...może by tak...zmienić to kłamstewko tak, żeby teraz było prawdą?
Amy?;3
Tkliwa Liv siem wzruszyła :<
OdpowiedzUsuń