- Vija... Vinyl! VINYLIA LIST DO CIEBIE!!! Mam go spalić,czy łaskawie zejdziesz na śniadanie?! - Cudownie. Krzyk mamy z kuchni... najczęstsze rozpoczęcie dnia.
- Idę mamo! - krzyknęłam z mojego pokoju na piętrze.
Zeszłam powoli ze schodów i nie licząc małej utraty równowagi na kilku lodowatych stopniach, tą jakże krótką ( prawie przespaną ) podróż przebyłam w miarę spokojnie.
- Co to za list? - zapytałam, gdy znalazłam się w kuchni.
- Nie wiem. Sowa ci do pokoju wleciała kiedy otwierałam okno, więc wzięłam od niej ten list, żeby cię nie obudziła, ale i tak musiałam, bo śniadanie już na stole. Masz, przeczytaj sobie.
Usiadałam na krześle i zaczęłam odpakowywać zawartość koperty, popijając przy tym herbatę. Przemierzyłam uważnie wzrokiem linijki tekstu, a gdy skończyłam szeroko się uśmiechnęłam.
- To Lilianne! Dzwonię do Bianki!- krzyknęłam zrywając się od stołu. - Gdzie telefon?!
- W salonie. Na komodzie... lub ławie.
Chwyciłam szybko telefon w ręce i wykręciłam numer do przyjaciółki. ,,No odbierz! Szybko... Pianka!" mówiłam w myślach.
- Halo?
- Halo, Bianka?? Rany, co tam tak głośno?!
- Chwileczkę poczekaj... - zamilkła. W tle było słychać wszelkiego rodzaju krzyki, wrzaski i inne dziwne dźwięki. Dało się nawet usłyszeć głos Bianki: TYLKO SPRÓBUJ, TO TAK CI SKOPIĘ TYŁEK, ŻE NIE USIEDZISZ PRZEZ MIESIĄC!! - ... Już jestem... Nawet nie można spokojnie pogadać.
- Pianka, do kogo tamto było?! - zachichotałam pod nosem.
- Aaa... do jakiegoś gościa, co się do mnie przystawiał.
- Ymmm... okay, nie wnikam, ale no opowiadaj! Jak tam w Vegas??
- Jest epicko! Karo wygrała już z osiem tysięcy i zaraz idziemy na miasto je wydać - zaśmiała się. - Kupić ci coś?
- Nie no coś ty...
- Nie pierdol!
- No dobra, dobra... możesz mi kupić... eee... nie wiem... cokolwiek.
- Jesteś pewna, że cokolwiek... ? - spytała podejrzanym tonem. Domyślam się, że zrobiła szyderczy uśmieszek i jej mózg właśnie uaktywnił białego pufka pigmejskiego z ADHD.
- Tsaaa. Powiedzmy, że taa.
- A-okay!
- Zmieniając temat... słuchaj, Lili do mnie napisała! Musimy się spotkać!
- No jasne! Hmm... przyjeżdżajcie do mnie, bez narzekania! Za dwa dni będę w domku, bo Karo musi odchorować.
- He he, ok! Tylko... kiedy byśmy mogły wbić na chatę Karo?
- Może za cztery dni?
- YAY! To idę odpisać Lil! Do zobaczenia!
- Narka!
Wzięłam szybko kawałek pergaminu i kałamarz. Po kilku nieudanych próbach napisania sensownej odpowiedzi, w końcu się udało! Brzmiał on tak:
Droga Lilianne!
Nie martw się, mi też się wyjątkowo nudzi w te wakacje. Bez was jest smutno... Jedynie się Biance nie nudzi, bo siedzi sobie z Karo w Las Vegas. Zaraz po odczytaniu twojego listu szybko do niej zadzwoniłam. Mówił, że za dwa dni wraca, więc cztery dni po powrocie mamy do niej przyjechać! Zapewne zostaniemy u niej na kilka dni, więc weź jakieś dodatkowe ubrania. Ja już nie mogę się doczekać!
PS.: Zastanawiam się, czy wiesz gdzie mieszka Bianka...
PSS.: Za niedługo ma urodziny. Trzeba jej jakąś niespodziankę wymyślić.
Czekam na odpowiedź i do zobaczenia u Pianki!
Rudzielec Vinyl
Włożyłam list do koperty i starannie go zapieczętowałam.
- Mamo, czy Alicja już jest zdrowa? - zapytałam. Gdy ostatnio tata musiał wysłać jakieś papiery (nie mam pojęcia dokąd i ko kogo) potrzebował trzech sów. Na nieszczęście w drodze powrotnej rozpętała się burza i właśnie moją zniósł wiatr prosto na drzewo uszkadzając jej nóżkę.
- Jeszcze nie, możesz skorzystać z mojej.
Wyszłam na ganek przed domem. Mimo, iż byłam w samej pidżamie było mi gorąco.
- Y... ysa... su... eee... mamo jak miała twoja sowa na imię?
- Ysabeau... co w tym trudnego?
- nie łatwo nauczyć się chińszczyzny... - wymamrotałam pod nosem.
- TO FRANCUSKIE IMIĘ!!!
- No dobra... Y... Ysubeuau... egh...
Kremowa sówka zwinnie sfrunęła, gdy usłyszała wypowiadane jej imię przez moją mamę i usiadła na moim ramieniu.
- Leć do Lilianne Lavali. Proszę pośpiesz się. - i tyle ją widziałam.
Lilianne?
( Rozmowa przez telefon była konsultowana z Bianką ) ;3
- Idę mamo! - krzyknęłam z mojego pokoju na piętrze.
Zeszłam powoli ze schodów i nie licząc małej utraty równowagi na kilku lodowatych stopniach, tą jakże krótką ( prawie przespaną ) podróż przebyłam w miarę spokojnie.
- Co to za list? - zapytałam, gdy znalazłam się w kuchni.
- Nie wiem. Sowa ci do pokoju wleciała kiedy otwierałam okno, więc wzięłam od niej ten list, żeby cię nie obudziła, ale i tak musiałam, bo śniadanie już na stole. Masz, przeczytaj sobie.
Usiadałam na krześle i zaczęłam odpakowywać zawartość koperty, popijając przy tym herbatę. Przemierzyłam uważnie wzrokiem linijki tekstu, a gdy skończyłam szeroko się uśmiechnęłam.
- To Lilianne! Dzwonię do Bianki!- krzyknęłam zrywając się od stołu. - Gdzie telefon?!
- W salonie. Na komodzie... lub ławie.
Chwyciłam szybko telefon w ręce i wykręciłam numer do przyjaciółki. ,,No odbierz! Szybko... Pianka!" mówiłam w myślach.
- Halo?
- Halo, Bianka?? Rany, co tam tak głośno?!
- Chwileczkę poczekaj... - zamilkła. W tle było słychać wszelkiego rodzaju krzyki, wrzaski i inne dziwne dźwięki. Dało się nawet usłyszeć głos Bianki: TYLKO SPRÓBUJ, TO TAK CI SKOPIĘ TYŁEK, ŻE NIE USIEDZISZ PRZEZ MIESIĄC!! - ... Już jestem... Nawet nie można spokojnie pogadać.
- Pianka, do kogo tamto było?! - zachichotałam pod nosem.
- Aaa... do jakiegoś gościa, co się do mnie przystawiał.
- Ymmm... okay, nie wnikam, ale no opowiadaj! Jak tam w Vegas??
- Jest epicko! Karo wygrała już z osiem tysięcy i zaraz idziemy na miasto je wydać - zaśmiała się. - Kupić ci coś?
- Nie no coś ty...
- Nie pierdol!
- No dobra, dobra... możesz mi kupić... eee... nie wiem... cokolwiek.
- Jesteś pewna, że cokolwiek... ? - spytała podejrzanym tonem. Domyślam się, że zrobiła szyderczy uśmieszek i jej mózg właśnie uaktywnił białego pufka pigmejskiego z ADHD.
- Tsaaa. Powiedzmy, że taa.
- A-okay!
- Zmieniając temat... słuchaj, Lili do mnie napisała! Musimy się spotkać!
- No jasne! Hmm... przyjeżdżajcie do mnie, bez narzekania! Za dwa dni będę w domku, bo Karo musi odchorować.
- He he, ok! Tylko... kiedy byśmy mogły wbić na chatę Karo?
- Może za cztery dni?
- YAY! To idę odpisać Lil! Do zobaczenia!
- Narka!
Wzięłam szybko kawałek pergaminu i kałamarz. Po kilku nieudanych próbach napisania sensownej odpowiedzi, w końcu się udało! Brzmiał on tak:
Droga Lilianne!
Nie martw się, mi też się wyjątkowo nudzi w te wakacje. Bez was jest smutno... Jedynie się Biance nie nudzi, bo siedzi sobie z Karo w Las Vegas. Zaraz po odczytaniu twojego listu szybko do niej zadzwoniłam. Mówił, że za dwa dni wraca, więc cztery dni po powrocie mamy do niej przyjechać! Zapewne zostaniemy u niej na kilka dni, więc weź jakieś dodatkowe ubrania. Ja już nie mogę się doczekać!
PS.: Zastanawiam się, czy wiesz gdzie mieszka Bianka...
PSS.: Za niedługo ma urodziny. Trzeba jej jakąś niespodziankę wymyślić.
Czekam na odpowiedź i do zobaczenia u Pianki!
Rudzielec Vinyl
Włożyłam list do koperty i starannie go zapieczętowałam.
- Mamo, czy Alicja już jest zdrowa? - zapytałam. Gdy ostatnio tata musiał wysłać jakieś papiery (nie mam pojęcia dokąd i ko kogo) potrzebował trzech sów. Na nieszczęście w drodze powrotnej rozpętała się burza i właśnie moją zniósł wiatr prosto na drzewo uszkadzając jej nóżkę.
- Jeszcze nie, możesz skorzystać z mojej.
Wyszłam na ganek przed domem. Mimo, iż byłam w samej pidżamie było mi gorąco.
- Y... ysa... su... eee... mamo jak miała twoja sowa na imię?
- Ysabeau... co w tym trudnego?
- nie łatwo nauczyć się chińszczyzny... - wymamrotałam pod nosem.
- TO FRANCUSKIE IMIĘ!!!
- No dobra... Y... Ysubeuau... egh...
Kremowa sówka zwinnie sfrunęła, gdy usłyszała wypowiadane jej imię przez moją mamę i usiadła na moim ramieniu.
- Leć do Lilianne Lavali. Proszę pośpiesz się. - i tyle ją widziałam.
Lilianne?
( Rozmowa przez telefon była konsultowana z Bianką ) ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz