-Po pierwsze dzięki za książkę, po drugie Nawet zero zdziwienia że to
książka Nazistowska, po trzecie wyglądasz jak byś oberwał tłuczkiem
z 35 razy około 7 godzin w tym pierwsze 10 w ciągu 15 minut i Z jakieś
7 razy miałeś czołówkę z trybunami?- powiedziała patrząc na mnie skupiona.
- A ty co czytasz w myślach? - Bruknąłem
- On?
- Ah... Dostałem 35 razy tłuczkiem z 118 razy kiedy we mnie strzelano
a 7 razy zostałem zrzucony na trybuny tłukąc sobie tyłek oraz byłem
obijany przez wszystko co się dało i popychany na wszystko co się
dało - Wymamrotałem
- Niby czemu? - Zapytała ździwiona.
- Bo spóźniłem się na trening.
- Hahaha - Zaczęła się śmiać - A tera na serio za co?
- Bo spóźniłem się na trening.
- Ty tak na serio? - Zapytała zdziwiona - To nieźle.
- No... Bo jak szukałem tej książki to znalazłem jakiś zwój
i zainteresował mnie nie był długi ale chwilkę zajęło mi przeczytanie
później nie mogłem znaleźć tej książki a gdy znalazłem zaniosłem ci
ale ty spałaś więc ją położyłem i musiałem iść do Dormitorium po
miotłę a gdy doszedłem zobaczyłem wszystkie drużyny.... - I zacząłem
jej opowiadać o tym jak wkurzone drużyny były na nas bo musieli
tkwić ponad godzinę na mnie i Petty'ego, o tym jak odstałem tłuczkiem
w nogę od pałkarza Harpi lub bark od jednego Papillona. Albo jak
Lilianne pchnęła mnie o róg ścianki tak że obiłem się o nią i spadłem
na trybuny obijając sobie tyłek a także jak Pett dostał między nogi kafla
od swojej dziewczyny, albo jak Ell cisnęła mu kafla w twarz przez co
mieli 10 min. przerwy aż pomocnic pielęgniarki która była tam w razie
w, ''naprawiła'' mu złamany nos, a później wykład skróciłem. - No
i później wróciłem do Dormitorium, prysznic i tu przyszedłem. A gdyby
nie pielęgniarka to bym nawet nie mógł chodzić a co dopiero siadać
na tyłku - Dodałem pocierając sobie bark
- Biedactwo! Jak oni mogli...-zaczeła się śmiać.
- To nie jest śmieszne! - Krzyknąłem chodź sam się zaśmiałem
i uśmiechnąłem - Ty wiesz jak mnie bark boli? ze 3 razy w niego dostałem
tłuczkiem! Tłuczkiem nie kaflem! One są gorsze - Mruknąłem dodając
- och przecierz wiem, nie musisz mi tłumaczyć.
- Ok sorry... Tylko przez ten trening okazało się że nawet Diabeł jest bardziej
systematyczniejszy ode mnie i Pet'a!!! ROZUMIESZ?! DIABEŁ! Ten ćwok!
- Jezu! Jakim...cudem...?
- Sam nie wiem!
- Biedactwo, naprawdę prawdziwe biedactwo!
- Dzięki - Burknąłem - Ah... dobra to ile jeszcze tu będziesz musiała
tkwić?
- A bo ja wiem, czuje się tu jak w jakimś cholernym obozie karnym
dla psychicznie chorych! Pytaj pielęgniarki, bo ja nie chcę z nią gadać.
- A to czemu?
- Ponieważ powiedziała " wyjdziesz jeśli cię ktoś zaniesie do twojego
pokoju" ! To nie fair umiem ustać na własnych nogach!
- Dzisiaj już chciała iść, ale nie umiała ustać na nogach sekundy- powiedziała
pielęgniarka
- A ty nawet się nie waż !- powiedziała w złości
- Hym... To proszę pani ją zanioseee! - Powiedziałem uradowany
- Dobrze w takim razie możecie iść.. - Dodała i wyszła.
- No mała wystaw rączki i złap ładnie smoczka za szyjkę - Powiedziałem
wstając i podchodząc do niej.
- Śnij dalej Blond Barbie!- powiedziała tak że ciskała pioruny oczami.
- Wybacz lecz to już na mnie nie działa. - Powiedziałem i jednym płynnym
ruchem wziąłem ją na ręce.
- puszczaj ! Natychmiast!
- Nic z tego kotku - Zacmokałem i ledwo zganiając książkę którą
wcześniej jej przyniosłem zacząłem kierować się do wyjścia. Kopała,
uderzała i wierciła się.-Uwarzaj bo spadniemy
- i dobrze, będziesz miał za swoje, blondynko!-powiedziała buntowniczo.
- Tak a ty zamortyzujesz mój upadek - Uśmiechnąłem się złośliwie.
- ha ha ha przynajmniej będziesz miał miękkie lądowanie, panienko
wszystko mnie boli, bo dostałem tłuczkiem i wpadłem na trybuny
po podrywać laski.
-Wcale nie.
- oh daj spokój, jesteście tacy sami, ty i Adam, dajecie zakochanym
w was dziewczynom szanse że coś będzie, a gdy już się nimi znudzicie
idziecie podrywać inne, a potem widzę jak płaczą po
łazienkach! -wrzasnęła zła.- i nie "wcale nie bawię się uczuciami innych"
w waszym znaczeniu to tylko puste słowa!
- A ty co zazdrosna?! - Zapytałem niby spokojnie chodź wrzałem cały
w środku - Co jakiś czas podrywam dziewczyny ale JA nigdy im nie
obiecuje Bóg wie czego! Podrywam, ładnie się uśmiecham i inne takie
ale nigdy nie mówię że coś między nami jest! JA większość tych
podrywanych dziewczyn na randki nie brałem! KU*WA JA NAWET ELL
NIE WZIĄŁEM ANI RAZU NA RANDKĘ! - Krzyknąłem na końcu zły sam
nie wiedzieć czemu ale się strasznie wkurzyłem - A nasz związek zaczął
się od głupiego pocałunku u mnie w pokoju kiedy przyleciała na miotle
i pukając w okno zbudziła mnie! Kurka wodna ja na randce byłem zaledwie
ze 2-3 razy w życiu! - Zakończyłem spokojnie ale i tak przez ten monolog się
zatrzymałem
- No przepraszam, ale ty chyba w ogóle nie rozumiesz. Niektóre
z dziewczyn uważają, że już do nich zagadasz to coś do nich czujesz!
- Bo są głupie! a ty zazdrosna jesteś?
- o kogo niby! jesteśmy tylko przyjaciółmi!- powiedziała-po za tym za
bardzo mi go przypominasz, a to cholernie boli...- dodała cicho.
- Ale kogo! Dlaczego chociaż raz w życiu nie mogę wiedzieć o co
ci chodzi? - Zapytałem cicho chodź mój głos był stanowczy
-Nie nie możesz, to osobista sprawa i nic ci do tego- powiedziała stanowczo.
- Chyba nigdy się nie dowiem o co ci do diabła chodzi - Mruknąłem
do siebie pod nosem i nic nie mówiąc więcej ruszyłem zanieść ją
do pokoju
~*~Perspektywa Clary~*~
Will i David są cholernie podobni z charakteru, ale nie powiem mu
chyba że przypomina mi mojego starszego nie żyjącego brata. Bym
się rozpłakała, właściwie już miałam szklanki w oczach, czułam łzę na
policzku. 'Bryaela uspokój się i nie płacz, pomyśl o czymś przyjemnym na
przykład o turkusowym jeziorze w Walii i o złotym pisaku, w tym samym
odcieniu co oczy Williama... Przestań!Przestań!'
-Will przestań mi się przypominać proszę- powiedziałam nie wyrażanie
przez łzy. Moj głos już się łamał. Zły znak. 'Błagam nie pytaj dlaczego płacze,
proszę' powiedziałam w myślach do niosącego mnie Davida.
~*~Perspektywa Davida~*~
Zdziwiłem się widząc jak płacze a tym bardziej jak powiedziała
,,Will przestań mi się przypominać proszę''. Byliśmy już przy wejściu
a w pokoju wspólnym nikogo nie było. Szybko zaniosłem Clar do
jej pokoju i posadziłem ją na jej łóżku. Nic nie mówiłem, nawet nie
wiedziałem za bardzo co powiedzieć - Nie jestem dobrym
pocieszycielem dlatego za miast mówić otarłem wierzchem dłoni
jej policzki z łez a później przytuliłem ją do siebie czekają aż przestanie
płakać...
~*~Perspektywa Clary~*~
Gdy już przestałam płakać. Odsunęłam się od niego. Zobaczyłam tylko
dwie wielkie plamy po łzach.
-Przepraszam że musiałeś na to patrzeć i przepraszam za koszulkę...- to
były moje pierwsze słowa.
- Em.. Eeee... - ''Właśnie wyszła na jaw moja wspaniała, pierwszej
klasy elokwencja...'' <-Myśl Davida - Znaczy nie ma sprawy...
Kij z koszulką, rozumiem, że musiałaś się wypłakać... - Powiedział
lekko zmieszany. Siedzieliśmy w moim pokoju w głuchej ciszy. Ja
siedziałam oparta o ścianę z opuszczonym wzrokiem, a ten na roku łóżka
patrzył się na mnie.
-Czego się gapisz?- warknęłam odruchowo.Zdając sobie sprawę z tego
dziwnego bez pod stawnego gniewu 'Co się z tobą dzieje bryaela'-sorry
że się tak uniosłam...-Cała się trzęsłam.Skuliłam nogi, odejmując je rękoma
i schowałam głowę.
- Nie mam takiej mocy ale mogę dać ci radę. - Powiedziałem cicho- Hym...
Więc chodzi o zmarłego, bliskiego? Mogę ci powiedzieć, że na pewno nie
chciałby widzieć cię smutną i płaczącą. Wolałby raczej byś była uśmiechnięta
i korzystała z tego czego możesz a nierozpamiętywana i żyła słowem
,,Co by było gdyby..."? Bo wiesz gdybanie wtedy nie pomaga tak samo
jak płacz, jedynie smucisz go lub ją tym. Po za tym! Gdzie jest ta twarda
dziewucha hę? Nie mów,że z ciebie mięczak! - Dodał radośniej - I zamiast
siedzieć i płakać powinnaś ruszyć swój zgrabny tyłeczek i brać garściami
co ci życie daje!
-Mówisz to do osoby która przeszła załamanie nerwowe i ciężką depresje,
a ta twarda dziewucha jak to nazwałeś to tylko powłoka za jaką się chronię
i chowam. - powiedziałam cicho.- W ogóle mnie nie znasz, a zachowujesz
się jak byś był moją bliźniaczką, do cholery!
~ * ~ * ~ ~ Perspektywa David'a
- JA wiem że ku*wa w ogóle cię nie znam! - Rozzłościłem się - Próbuję
ci jakoś pomóc mimo że nawet nie mam pojęcia o co chodzi i jak
mogę ci pomóc a ty masz jeszcze pierd*lone pretensje! I nie, nie wiem
że mówię to do osoby która przeszła załamanie nerwowe i ciężką
depresje bo MY mówię tu nie tylko o sobie nic tak naprawdę o tobie
nie wiemy! Jesteśmy przyjaciółmi i jedną paczką ale i tak my nic
prawie że o tobie nie wiemy. Ciągle tylko udajesz i udajesz! Skoro
masz do mnie pretensje to najpierw przestań udawać a później
wygłaszaj te swoje "cholery"! - Wściekły aż z 'wrażenia' wstałem - I nie
zachowuję się jak twoja "bliźniaczka". - Powiedziałem ale zaraz
Dodałem już spokojnie, lecz stanowczo, trochę ciszej niż normalnie
mówię, i zimno. 'Mój głos' był zimny, oschły i wydarty z jakich kol wiek
emocji - Próbowałem cię pocieszyć, pomóc jak kol wiek cię rozweselić.
A ty masz to po prostu w dupie. Tak naprawdę przecież tobie byłoby
obojętne czy przychodziłbym tam do ciebie w SS odwiedzić cię czy
nie, tak naprawdę najchętniej byś mnie stamtąd wygoniła. A skoro
jesteśmy przy udawaniu to ja powiem ci coś co teraz myślę bez
ściemniania. Zachowujesz się jak rozwydrzona, przewrażliwiona na
swoim punkcie dziewucha. Ja se tu flaki wypruwam by ci pomóc,
pocieszyć i poprawić humor mimo iż jestem obolały i strasznie
zmęczony w dodatku nadal pewnie moja i inne drużyny są na mnie
złe i obrażone, ale nie siedzę tu i próbuje jakoś do ciebie dojść
i próbuję olewać fakt że nagle złościsz się na mnie bez przyczyny
albo że najchętniej wywaliłabyś mnie za drzwi! KU*WA NO! Dlaczego
chociaż raz gdy się staram ktoś nie może tego faktu docenić! - Powiedziałem
zły - A teraz pozwól mi na koniec spełnić twe życzenie więc - Zacząłem
i kłaniając się, zginając w pół i wymachując ręką powiedziałem - Do
widzenia! Słodkich snów życzę - I wyszedłem. Właściwie nie za bardzo
wiedziałem o co się bardziej wkurzyłem. O to że próbuję i staram
się a ona ma jeszcze pretensje. Oto że najchętniej by wolała by
w ogóle jej nie odwiedzał jak była w SS czy fakt który tak doskonale
uwzględniła, fakt że w ogóle jej nie znam. Nadal zły wszedłem
trzaskając drzwiami do Dormitorium. Diabeł pół leżał na łóżku
i przyglądał mi się ze zmrużonymi oczami 'Pewnie nadal się boczy'
Pomyślałem ale fakt że byłem zły sprawił, że tylko wysyczałem w jego stronę;
- I czego się gapisz? Mało masz roboty? - I zgarniając spodnie
w których spałem wszedłem do łazienki się umyć.
~*~ Perspektywa Clary ~*~
Przesadziłam. Czułam się głupio.
-Taki sam charakterek co? -powiedział do mnie Percy stojący
w drzwiach.-Normalnie jak by był jego emocjonalną kopią.
-Czemu tak uważasz?
-Bo braciszek też by się na ciebie tak wydarł, za to twoje zachowanie...
Właściwie to ja też więc"CO CIĘ K*RWA ODBIŁO BRYAELA",
a teraz a nie mówiłem zachowuj się tak jak kiedyś.
-Dawna ja już zniknęła już dawno zniknęła i dobrze o tym wiesz.
-No, ale ja wiem o tobie wszystko.-uśmiechnął się głupio.
-Nie nie wszystko.
-Jak to!?-powiedział udawanie smutny Percy.
- tak to.-powiedziałam serdecznie.
- Powinnaś go przeprosić, tak przynajmniej uważam.
-Masz rację...
-CCo? Pierwszy raz chcesz kogoś przeprosić... i mi Mi przyznała rację!
Kim jesteś i co zrobiłaś z Clary!- Uśmiechnął się serdecznie. Położyłam
się na boku i chciałam pójść spać.-Ej co ty robisz! Idź do niego lub
cię sam tam zaciągnę!
-Jutro daj mi spokój idę do łazienki. -Po czym wyszłam z pokoju
i poszłam w stronę łazienek dziewcząt. Po umyciu się z górą panujących
i kręgach się nie miłosierdzie włosami. Postanowiłam się przejść na wieżę
astronomiczną. Po drodze wpadłam na kogoś i upadłam.
-przepraszam...- spojrzałam w górę. O K*RWA David.Teraz albo
nigdy - za to że na ciebie wpadłam i za to wcześniej, nie łatwo mówić
jest o czymś co zmieniło czyjeś życie na zawsze...- powiedziałam siedząc
na zimnej podłodze.
~*~Perspektywa Davida~*~
C.D. Nastąpi :P
Powiązania - Ombrelune: Od Clary [+ David] c.d. David, Ombrelune: CD. Od. Clary [+david] cd. David,
Ombrelune: 2cd Od Clary [+david] cd. David, Ombrelune: 3cd. Od Clary [i David] cd. David,
Ombrelune: 4cd. Od Clary [i David] cd. David'a