Nad rankiem obudziło mnie moje 'mruczadło', czyli jakżeby
inaczej nadzwyczajny mój mały Koteł. Ubrałem się w szkolne
szaty, a następnie ruszyłem w stronę WS na śniadanie.
Usiadłem przy stole Bellefeuille i zacząłem jeść kanapę z serem
topionym. Rozglądałem się po ludziach, do kogo mógłbym
zagadać i zaprzyjaźnić się, lecz jakoś nikt mi nie przypadł do gustu.
Po śniadaniu uznałem, że przydałoby się zapoznać z okolicą,
więc spacer do Écuelle byłby odpowiednim miejscem. Zwiedziłem
kilka sklepów i knajpek. W jednej z nich wypiłem piwo
karmelowe. Przyznam, było pyszne. Wracając do akademii,
przespacerowałem się przez błonia, podziwiając majestatyczne
widoki na boisko Quidditch'a i stajnie dyrektorki. Po wejściu do
szkoły ruszyłem na obiad. Zupa pomidorowa i kotlet mielony
z ziemniakami i surówką... Może być. Nie śpieszyło mi się zbytnio,
bo i tak nie miałem co robić. Czekałem, aż wszyscy zjedzą i pójdą
w swoje strony. Gdy zostało tylko kilka osób uznałem, że mogę iść
do PW. Zostawiłem końcówkę surówki, której już nie zdołałem
zjeść i ruszyłem schodami na wieżę. Po kilku minutach dotarłem
do celu. Wlazłem do środka i od razu mój słuch zagłuszyło coś co
przypominało brzdękanie na banjo. Rozejrzałem się po pokoju.
Pod oknem stała białowłosa, śliczna dziewczyna, zapewne z mojego
roku, a obok niej na sofie leżała błagająca o pomoc dziewczyna
z marchewkowymi, średniej długości włosami.
Bianka?? :3
inaczej nadzwyczajny mój mały Koteł. Ubrałem się w szkolne
szaty, a następnie ruszyłem w stronę WS na śniadanie.
Usiadłem przy stole Bellefeuille i zacząłem jeść kanapę z serem
topionym. Rozglądałem się po ludziach, do kogo mógłbym
zagadać i zaprzyjaźnić się, lecz jakoś nikt mi nie przypadł do gustu.
Po śniadaniu uznałem, że przydałoby się zapoznać z okolicą,
więc spacer do Écuelle byłby odpowiednim miejscem. Zwiedziłem
kilka sklepów i knajpek. W jednej z nich wypiłem piwo
karmelowe. Przyznam, było pyszne. Wracając do akademii,
przespacerowałem się przez błonia, podziwiając majestatyczne
widoki na boisko Quidditch'a i stajnie dyrektorki. Po wejściu do
szkoły ruszyłem na obiad. Zupa pomidorowa i kotlet mielony
z ziemniakami i surówką... Może być. Nie śpieszyło mi się zbytnio,
bo i tak nie miałem co robić. Czekałem, aż wszyscy zjedzą i pójdą
w swoje strony. Gdy zostało tylko kilka osób uznałem, że mogę iść
do PW. Zostawiłem końcówkę surówki, której już nie zdołałem
zjeść i ruszyłem schodami na wieżę. Po kilku minutach dotarłem
do celu. Wlazłem do środka i od razu mój słuch zagłuszyło coś co
przypominało brzdękanie na banjo. Rozejrzałem się po pokoju.
Pod oknem stała białowłosa, śliczna dziewczyna, zapewne z mojego
roku, a obok niej na sofie leżała błagająca o pomoc dziewczyna
z marchewkowymi, średniej długości włosami.
Bianka?? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz