Weszłam do dormitorium i stanęłam przy oknie. W oddali rozciągał się majestatyczny i odrobinę przerażający widok zimnych i ponurych drzew Zakazanego Lasu. Nieco bliżej uczniowie razem ze swoimi końmi spędzały wspólnie czas przed stajnią dyrektorki. Na boisku do Quidditcha właśnie trwał ostry trening luniaków w zielonych szatach.
Nagle wpadłam na genialny pomysł, jak zemścić się Biance za szatańską harfę. Zawiązałam sobie niebieski szalik domu na szyi i prędko wytargałam moją miotłę spod łóżka. Wybiegłam z dormitorium do Pokoju Wspólnego, gdzie zamyślona Piana właśnie kończyła swoją Szatańską Symfonię...
- A ty dokąd? - zapytała z nieufnością w oczach, jednak z przebłyskami ciekawości. - Aaa... Edzioo?! WON MI STĄD!
- Idziesz ze mną! - uśmiechnęłam się szyderczo.
- NIE! - przeraziła się powoli oddalając się w stronę okna.
- Jesteś tego taka pewna?
- No! Nie ruszę się stąd!
Odsunęłam lekko zwiewny mundurek przy biodrze i sprawnie wyjęłam różdżkę z kieszeni. Wycelowałam w koleżankę.
- Idziesz ze mną! Zrozumiano?! - zaczęłam celować jej między oczy, chociaż dzieliły nas około cztery metry.
- Proszę nie! To jest Edzio! Czarna magia wcielona! Nie idę! - błagała.
- Idziesz, idziesz.
- Nie!
- Nie? To patrz. - odłożyłam miotłę na ziemie i ponownie uniosłam różdżkę na wysokość głowy Bianki. - Confundus! To jak? Idziemy! - uśmiechnęłam się milutko.
- Gdzie? - zapytała jakby nie spodziewała się niczego.
- Na dwór. Przewietrzyć się.
- Nie ma sprawy! Mogę iść.
<Bianka?? :'D>
Nagle wpadłam na genialny pomysł, jak zemścić się Biance za szatańską harfę. Zawiązałam sobie niebieski szalik domu na szyi i prędko wytargałam moją miotłę spod łóżka. Wybiegłam z dormitorium do Pokoju Wspólnego, gdzie zamyślona Piana właśnie kończyła swoją Szatańską Symfonię...
- A ty dokąd? - zapytała z nieufnością w oczach, jednak z przebłyskami ciekawości. - Aaa... Edzioo?! WON MI STĄD!
- Idziesz ze mną! - uśmiechnęłam się szyderczo.
- NIE! - przeraziła się powoli oddalając się w stronę okna.
- Jesteś tego taka pewna?
- No! Nie ruszę się stąd!
Odsunęłam lekko zwiewny mundurek przy biodrze i sprawnie wyjęłam różdżkę z kieszeni. Wycelowałam w koleżankę.
- Idziesz ze mną! Zrozumiano?! - zaczęłam celować jej między oczy, chociaż dzieliły nas około cztery metry.
- Proszę nie! To jest Edzio! Czarna magia wcielona! Nie idę! - błagała.
- Idziesz, idziesz.
- Nie!
- Nie? To patrz. - odłożyłam miotłę na ziemie i ponownie uniosłam różdżkę na wysokość głowy Bianki. - Confundus! To jak? Idziemy! - uśmiechnęłam się milutko.
- Gdzie? - zapytała jakby nie spodziewała się niczego.
- Na dwór. Przewietrzyć się.
- Nie ma sprawy! Mogę iść.
<Bianka?? :'D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz