Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




środa, 2 lipca 2014

Ombrelune: Od Leslie cd. Davida

W osłupieniu wpatrywałam się w odchodzącego szybkim krokiem blondyna. Potem przeniosłam wzrok na zbulwersowanego Adama i nie wytrzymałam. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, potem uśmiech przeszedł w śmiech, a śmiech w rechot. Głośny rechot psychopaty.
- Z czego rżysz, gówniaro? - Adam spojrzał na mnie z odrazą, a ja nie dałam nawet rady opanować się, by mu się odgryźć. Odpowiedzi i tak by nie otrzymał, bo w sumie nie wiedziałam. Tak, śmiałam się bez powodu. Po prostu ta cała sytuacja była jakaś taka epicka.
- David! Jedna laska z mojego roku cię kocha! - zdołałam krzyknąć, zanim się zadławiłam powietrzem. Blondyn odwrócił się, zasalutował z uśmiechem i poszedł dalej.
- Muszę iść, poczwaro. Wara to wygrać, łapiesz? - warknął Adam, zarzucił słodziutką swą miotełkę na ramię i pobiegł w ślad za kumplem. A ja, cóż, śmiałam się dalej.

- Numer osiem - powiedział David, a ja wyszłam na środek boiska, nie zważając na śmiechy wokół mnie.
Pokazałam środkowy palec gościom rechoczącym na trybunach, a następnie tą samą ręką przejechałam po miotle, którą dosiadałam. Błyskawica. Błyskawica! Będę kurde latać na Błyskawicy! Miałam głęboko w nosie, czy mu ją zepsuję, liczyło się tylko to, by wypaść jak najlepiej, utrzeć nosa braciszkowi i zdobyć to miejsce w drużynie. Ach, no i przeżyć lot na Błyskawicy. To też było ważne.
Uniosłam odrobinę pałkę. Trochę ważyła, ale przy odpowiedniej prędkości nie powinna ciążyć - w końcu zawodnicy jakoś z tym latają. Spojrzałam na trybuny, w stronę Davida i nonszalandzko rozłożonego na krześle Adama, krzyżującego ręce na piersi i wyglądającego, jakby się obraził na cały świat. Kapitan kiwnął głową. Elliezabeth wyleciała w powietrze, by ściągąć na siebie tłuczek, natomiast szatyn z grzywką wypuścił w powietrze czarną niby wrona piłkę. Odetchnęłam. Moje pięć minut. Zero błędów, zero zawahań. Wygrać za każdą cenę.
Odepchnęłam się nogami od ziemi. Zrobiłam efektowny korkociąg, parę kółeczek i pomknęłam w stronę różowowłosej, do której pędził tłuczek. Widziałam, że nauczona doświadczeniami jest gotowa w każdej chwili przed nim umknąć. "Nie tym razem" - pomyślałam i nachyliłam się nad trzonkiem, by nabrać prędkości. Około metr przed nią puściłam miotłę i odbiłam tłuczka dwiema rękami. Jednocześnie za pomocą nóg zawróciłam i wyhamowałam, by nie wpaść na ścigającą. Kątem oka spojrzałam, co dzieje się na trybunach. Blond postać wstała i zdawała się wypatrywać odbitej przeze mnie piłki, za to ta ciemna (na umyśle tak, jak i na głowie) nie ruszyła się z miejsca i jakby całą sobą pokazywała, że ta akcja to nic wielkiego. Wzruszyłam ramionami. Potrafię jeszcze lepsze. Zaraz zobaczy.
Ell odfrunęła i momentalnie miała tłuczka na ogonie. Już miałam pomysł na widowisko. Zaczęłam lecieć prosto na nią, ale odrobinę przed dziewczyną zniżyłam lot. Przeleciała równolegle nade mną, a ja przywróciłam wysokość przed tłuczkiem, który odbiłam prawą ręką chroniąc własną twarz. Kiedy piłka znów się oddaliła, zawisłam w powietrzu i rozłożyłam ręce. Walnęłam ukłon, po czym od razu popędziłam w stronę ścigającej, którą tłuczek atakował od prawej. Tym razem odbiłam go w locie lewą ręką.
- Ej, stop! - krzyknęła nagle Ell i pokazała chłopakom "czas".
- Co jest? - David podszedł do nas, ledwie wylądowałyśmy.
- Po pierwsze Leslie to jedyny pałkarz, przy którym kiedykolwiek bałam się latać w trosce o życie nas obydwu - rzekła Ell. Mogę się porzegnać z miejscem w drużynie. I to przez taką lafiryndę! - Po drugie uważam, że jest najbardziej precyzyjna ze wszystkich, których sprawdzaliśmy. Wie dziewczyna, co robi. To skarb dla ścigających, o ile tylko przyzwyczają się do jej wygibasów.
Ell uśmiechnęła się promiennie, David zrobił to samo, Adam natomiast miał minę, jakby za chwilę miał wybuchnąć. Zrobił się jakby czerwieńszy i zdawało mi się, że para poleciała mu z nosa jak bykowi.
- Ej, zajebiście latałaś - przybiegł do mnie chłopak, który wcześniej puszczał piłkę i teraz najwidoczniej już ją złapał. - Percy jestem. Percy Jackson. Ścigający.
- Leslie Brooks. Krew czysta.
- Widać, widać, że Brooks - wyszczerzył się.
Uścisnęliśmy sobie ręce. Apetyczny był ten chłopak, nie powiem. Szkoda, że porównał mnie do Trapeza.
- A tak oficjalnie, to ja jestem Elliezabeth Heap - różowowłosa również wyciągnęła rękę. Nie widziałam powodu, by nie odwzajemnić gestu. No, chyba, że wystarczającym powodem jest znajomość z Adamem.
- I ja, David Martines - blondyn puścił do mnie oczko. - Prefekt Ombrelune, bohater snów większości panienek tej szkoły oraz oczywiście kapitan. Witam w drużynie.
- Dzięki - mruknęłam beznamiętnie i wymieniliśmy uściski dłoni.
- Jeszcze jedna kandydatka - przypomniał mój ukochany braciszek.
- Jasne - odparł szybko David i zwrócił się do mnie: - Muszę spadać, Leslie, ale może wyjdziemy gdzieś później z całą drużyną, taka inauguracja sezonu. Oczywiście idziesz z nami.
- Spoko. Oddaję - wyciągnęłam w jego stronę rękę z miotłą i pałką.
- Dzięki. To później się widzimy - posłał mi jeszcze raz ten swój uśmieszek i odwrócił się na pięcie, po czym ruszył za drałującym przodem Adamem. Percy poczochrał mi włosy i podążył za nim.

- Ej, Brooks! - krzyk Davida oderwał mnie od książki. Niezadowolona podniosłam znad niej głowę.
- Czego? - warknęłam. Nienawidzę, jak mi się przerywa.
- Idziesz? Robimy wypad do Écuelle. Fajny pub tam jest.
- Czytam - powiedziałam i sugestywnie podniosłam papierową przyjaciółkę.
- Więc nie idziesz? - zapytał. No tak... Jakich znajomych mogłam się spodziewać po Adamie?
- Skończę rozdział - mruknęłam, nie odrywając wzroku od liter. Nagle poczułam, że się unoszę.
- Później sobie skończysz - oznajmił blondyn i przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Puść! - uderzyłam go pięścią w plecy. Naiwna ja, dwunastolatka, myślałam, że będę miała szansę przeciwko czternastoletniemu bykowi?
- Nie puszczę! Rzuć tą książkę i chodź. Dogadałabyś się z jedną moją kumpelą.
- Nie mam zamiaru z nikim się dogadywać! Chcę tylko wiedzieć, kto jest złodziejem pioruna!
Moje starania poszły na marne. Po chwili zostałam zaciągnięta do sali wejściowej. Książka została na stoliku w pokoju wspólnym. Przy wyjściu z zamku czekała już cała drużyna.
- Idziemy - zarządził David i pierwszy wydostał się na zewnątrz.
- Co taka kwaśna minka? - zagadnęła mnie jakaś szatynka, kiedy znaleźliśmy się już na drodze do Écuelle.
- Nie wiem, kto jest złodziejem pioruna - burknęłam. Sądziłam, że dziewczyna uzna mnie za wariatkę, ale zamiast tego odpowiedziała spokojnie:
- Luke, syn Hermesa. Wrobił Percy'ego, bo chciał konfliktu na Olimpie. Ukrył piorun w jego tarczy.
Otworzyłam usta ze zdziwienia, a zaraz potem zaskoczenie ustąpiło zdenerwowaniu.
- Zdradziłaś mi zakończenie książki! Jak mogłaś?!
- Sorry, chciałam tylko pomóc - uśmiechnęła się delikatnie. - Jestem Clarisse. Czysta krew.
- Leslie Brooks, czysta krew - podałam jej dłoń, choć nadal byłam zła za ten brak taktu.
Więcej się przez całą drogę nie odezwałam. Ani do Clarisse, ani do nikogo. Dopiero kiedy David, już Pod Trzema Różdżkami, przyniósł do naszego stolika osiem kufli kremowego piwa, a ja nie odpowiedziałam na jego przesłodzone, do orzygania seksowne "proszę", zainteresował się moim milczeniem.
- Co jest? - szturchnął mnie delikatnie w ramię.
- Clarisse powiedziała mi, kto jest złodziejem pioruna - odpowiedziałam nie kryjąc wkurwienia.
- Ooo... - uśmiechnął się. Chuj wie, czemu. - Wiedziałem, że się dogadacie.
- Dogadacie? Żartujesz?! Mam dogadać się z kimś, kto zdradził mi zakończenie książki?!

David? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy