Wypuściłam powietrze ze świstem i miałam wrażenie jakby cała siła ze mnie uszła. Zakazany Las? Pierwszego dnia? Nie dość, że mam przewalone za brak niektórych wiadomości z powodu innego nauczania w Durmstrangu, to jeszcze to. Powlokłam się do swojego dormitorium, w którym dość szybko przebrałam się w o wiele cieplejsze i wygodniejsze ubrania. Wszędzie szukałam jakiegoś szalika, jednak najwyraźniej wszyscy o mnie zapomnieli. Oj, będzie okazja żeby się przypomnieć. Dużo sprawniej niż przedtem ruszyłam do sali wejściowej, gdzie miał na mnie czekać Adam. Oczywiście obstawiałam, że się spóźni, ale chłopak już sterczał na miejscu i pomachał mi, gdy wyszłam zza rogu.
Przez całą drogę nie odzywałam się do niego i stroiłam minę typu ''Jesteś takim kretynem, że aż szkoda mi z tobą gadać - foch''. Założyłam ręce na piersi, a gdy byliśmy w połowie błoni, Adam zaczął:
- I teraz nie będziesz nic mówić?
Spojrzałam na niego przelotnie i znów wbiłam wzrok w swoje buty.
- Dlaczego jesteś aż tak cholernie dobry w przekonywaniu ludzi do głupich rzeczy? - mruknęłam cicho.
- Kochanie, to jest po prostu urok osobisty. - wyszczerzył się.
Trzepnęłam go w ramię, po czym znowu zaplotłam ręce na piersi.
- A to za co? - zapytał, ściągając razem brwi.
- Nie mów do mnie kochanie. - odpowiedziałam, próbując zachować powagę, jednak długo nie wytrzymałam i widząc jego minę, wybuchnęłam śmiechem. - Śmieszny jesteś. - skwitowałam, wciąż się podśmiewają. - W ogóle co ty chcesz w tym lesie robić? Ujeżdżać centaury? Ja nie wiem jakie ty masz zboczenia, Adam, ale nie jestem przekonana, czy chcę to widzieć.
Podciągnęłam niżej rękawy i obejrzałam się za siebie. Szkoła wyglądała stąd jak wymarła, jakby zatrzymała się na chwilę i wbijała w nas wzrok, karcąc nas za to co robimy. Prychnęłam do samej siebie pod nosem - mam już jakąś schizę.
Adam?
Przez całą drogę nie odzywałam się do niego i stroiłam minę typu ''Jesteś takim kretynem, że aż szkoda mi z tobą gadać - foch''. Założyłam ręce na piersi, a gdy byliśmy w połowie błoni, Adam zaczął:
- I teraz nie będziesz nic mówić?
Spojrzałam na niego przelotnie i znów wbiłam wzrok w swoje buty.
- Dlaczego jesteś aż tak cholernie dobry w przekonywaniu ludzi do głupich rzeczy? - mruknęłam cicho.
- Kochanie, to jest po prostu urok osobisty. - wyszczerzył się.
Trzepnęłam go w ramię, po czym znowu zaplotłam ręce na piersi.
- A to za co? - zapytał, ściągając razem brwi.
- Nie mów do mnie kochanie. - odpowiedziałam, próbując zachować powagę, jednak długo nie wytrzymałam i widząc jego minę, wybuchnęłam śmiechem. - Śmieszny jesteś. - skwitowałam, wciąż się podśmiewają. - W ogóle co ty chcesz w tym lesie robić? Ujeżdżać centaury? Ja nie wiem jakie ty masz zboczenia, Adam, ale nie jestem przekonana, czy chcę to widzieć.
Podciągnęłam niżej rękawy i obejrzałam się za siebie. Szkoła wyglądała stąd jak wymarła, jakby zatrzymała się na chwilę i wbijała w nas wzrok, karcąc nas za to co robimy. Prychnęłam do samej siebie pod nosem - mam już jakąś schizę.
Adam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz