- Spoko -mruknęłam do niego
***
Minął prawie miesiąc od wesela lecz ten chyba nadal to przeżywał. Siedzieliśmy na błoniach a kolorowe liście pomału spadały z drzew. Delikatny wietrzyk zdmuchiwał je. Lecz jeśli miała bym dalej opisywać losy liści byście poumierali. Więc nie dziękuję. Jednak wracając.
- Wracasz na święta do rodziny? -spytał mnie a ja zaprzeczyłam.
- Jak zwykle będę w szkole -powiedziałam -Jakoś tu lepiej niż w domu. Chodź w tym roku już nie będę jadła świątecznego obiadu w Akademii z braćmi. Szkoda... Ale ja zejdę jeśli będę musiała czekać razem z tym rozwydrzonym bachorem na to aż będziemy mogli otworzyć prezenty. Nie żeby coś bo Nad jest naprawdę świetną siostrą ale jednak czasami doprowadza mnie do załamania psychicznego. No wiesz wyobraź sobie dziecko 5-letnie które wciąż ci jojczy "Jane ulepmy bałwana. Jane chodź! Jane chodź proszę! No chodź!" I tak w kółko.To, to sobie podaruję.
- Nie dziwię się -zaśmiał się -Ale mogło być gorzej. Wyobraź sobie że masz jeszcze jedną młodszą siostrę.
- O! Odnalazł się człek który wie jak to jest nasłuchiwać tego przez trzy bite godziny jak nie więcej -spojrzałam na niego spod łba. -Nie to nie jest fajne. Chodź mówili weź przyjedź na święta, będzie fajnie mówili. I nie było fajnie. O nie nie nie.
- Och już nie jojcz -powiedział i dźgnął mnie w brzuch co chyba miało sprawić żebym się śmiała. Cóż chyba coś mu nie pykło. -Ej to miało zadziałać.
Przewróciłam oczami i jak ja go zaczęłam dźgać, tak tarzał się ze śmiechu że nie mógł przestać.
- Prze... prze...przestań -śmiał i ledwo co mógł złapać powietrze -pro...pro...proszę!
Przestałam momentalnie i zrobiłam urażoną minkę.
- No to pozostało nam jeszcze 20 minut do Obrony przed czarną magią -powiedziałam -Czyli co nadal siedzimy czy maż zamiar gdzieś. Gdziekolwiek jeszcze iść?
<Petty?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz