Oczy automatycznie mi pociemniały i nabrały dziwnego wyrazu, kiedy... dziewczyna - podkreślę, dziewczyna Adama - rzuciła się chłopakowi na szyję. Muszę przyznać, że była ładna, jednak raziło mnie jej zachowanie i reakcja na moją osobę. Czyżbym wyczuwała zazdrość? Obawa konkurencji? Chęć wyraźnego zaznaczenia swojej pozycji i odgrodzenia terytorium? Ledwo stłamsiłam w środku głośny śmiech.
Gdy dziewczyna odeszła, w żaden sposób nie chciałam porzucać tematu związku Adama i Rosalie, jednak widząc postawę chłopaka, szybko odpuściłam, gorączkowo rozmyślając nad... Choleraaa, właściwie nie wiedziałam nad czym, myśli zaczynały wirować tak nagle wokół przeróżnych kwestii. Wzdrygnęłam się, gdy Adam gwałtownie przedarł ciszę pomiędzy nami. Uśmiechnęłam się, przywołując dane wspomnienie.
- Doskonale pamiętam. - odpowiedziałam cicho, bezmyślnie odsuwając się od niego o pół kroku. Teraz wiedziałam, że nic nie mogę zrobić, a tym bardziej nie miałam dużego pola do manewru... Jakkolwiek by to brzmiało! - Przepraszam, że musiałeś leżeć tyle w skrzydle. Nawet nie miałam jak ci się za to odwdzięczyć. - dodałam po chwili.
- Jeszcze nic straconego.
Spojrzałam na niego z ukosa, a szeroki uśmiech spłynął z mojej twarzy, pozostawiając po sobie jedynie nikły ślad.
- Nic? Jesteś pewien? - mruknęłam, wymijając grupkę rozchichotanych dziewczyn.
Ponownie zapadła cisza. Nie chciałam powiedzieć tego na głos, jednak... A, walić to, czasu nie cofnę. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, wbijając wzrok w punkt przed sobą i może wyglądałam jakbym głęboko nad czymś myślała, ale naprawdę miałam teraz wielką pustkę w głowie.
- To... Jak było w Durmstrangu? - ratował sytuację Adam.
- Marnie. Bardzo marnie.
- Może jakieś szczegóły, hm?
Westchnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy.
- To... Poziom na lekcjach naprawdę mi się podobał. Wiesz, mnóstwo praktyki, rzadko kiedy przerabialiśmy coś bezużytecznego. A do tego wywierali duży nacisk na czarną magię. - odpowiedziałam, nie wiedząc co mam dalej mówić. Przygryzłam dolną wargę. - Jednak wszystko psuła banda idiotów. Mało kto potrafił tam normalnie rozmawiać z dziewczyną, bo... Ich tam w ogóle nie ma, rozumiesz? Istna patologia, zero dziewczyn w obszarze setek kilometrów. I żaden geniusz stamtąd nie wpadnie na pomysł, żeby porozmawiać normalnie. Jak z równym sobie, jak z... kumplem... Wśród nich ciągle panuje ciemnota i przekonanie, że dziewczynę można dobyć pokazem siły, mięśni i... - Zatkałam sobie usta dłonią, spoglądając na Adama kątem oka. - Przepraszam, za długi język, zapomniałam się. - wyjaśniłam niezgrabnie. Odchrząknęłam. - Wspomniałeś coś o Pucharze Quidditcha i Pucharze Domów... Reszta jest aż tak beznadziejna, że nie da rady skopać tyłków największym narcyzom w tym zamku?
Uśmiechnęłam się lekko, jednak nadal przeklinałam się w duchu za długi jęzor. Zdecydowanie brakowało mi rozmowy z kimkolwiek, zdecydowanie.
Adam?
Gdy dziewczyna odeszła, w żaden sposób nie chciałam porzucać tematu związku Adama i Rosalie, jednak widząc postawę chłopaka, szybko odpuściłam, gorączkowo rozmyślając nad... Choleraaa, właściwie nie wiedziałam nad czym, myśli zaczynały wirować tak nagle wokół przeróżnych kwestii. Wzdrygnęłam się, gdy Adam gwałtownie przedarł ciszę pomiędzy nami. Uśmiechnęłam się, przywołując dane wspomnienie.
- Doskonale pamiętam. - odpowiedziałam cicho, bezmyślnie odsuwając się od niego o pół kroku. Teraz wiedziałam, że nic nie mogę zrobić, a tym bardziej nie miałam dużego pola do manewru... Jakkolwiek by to brzmiało! - Przepraszam, że musiałeś leżeć tyle w skrzydle. Nawet nie miałam jak ci się za to odwdzięczyć. - dodałam po chwili.
- Jeszcze nic straconego.
Spojrzałam na niego z ukosa, a szeroki uśmiech spłynął z mojej twarzy, pozostawiając po sobie jedynie nikły ślad.
- Nic? Jesteś pewien? - mruknęłam, wymijając grupkę rozchichotanych dziewczyn.
Ponownie zapadła cisza. Nie chciałam powiedzieć tego na głos, jednak... A, walić to, czasu nie cofnę. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, wbijając wzrok w punkt przed sobą i może wyglądałam jakbym głęboko nad czymś myślała, ale naprawdę miałam teraz wielką pustkę w głowie.
- To... Jak było w Durmstrangu? - ratował sytuację Adam.
- Marnie. Bardzo marnie.
- Może jakieś szczegóły, hm?
Westchnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy.
- To... Poziom na lekcjach naprawdę mi się podobał. Wiesz, mnóstwo praktyki, rzadko kiedy przerabialiśmy coś bezużytecznego. A do tego wywierali duży nacisk na czarną magię. - odpowiedziałam, nie wiedząc co mam dalej mówić. Przygryzłam dolną wargę. - Jednak wszystko psuła banda idiotów. Mało kto potrafił tam normalnie rozmawiać z dziewczyną, bo... Ich tam w ogóle nie ma, rozumiesz? Istna patologia, zero dziewczyn w obszarze setek kilometrów. I żaden geniusz stamtąd nie wpadnie na pomysł, żeby porozmawiać normalnie. Jak z równym sobie, jak z... kumplem... Wśród nich ciągle panuje ciemnota i przekonanie, że dziewczynę można dobyć pokazem siły, mięśni i... - Zatkałam sobie usta dłonią, spoglądając na Adama kątem oka. - Przepraszam, za długi język, zapomniałam się. - wyjaśniłam niezgrabnie. Odchrząknęłam. - Wspomniałeś coś o Pucharze Quidditcha i Pucharze Domów... Reszta jest aż tak beznadziejna, że nie da rady skopać tyłków największym narcyzom w tym zamku?
Uśmiechnęłam się lekko, jednak nadal przeklinałam się w duchu za długi jęzor. Zdecydowanie brakowało mi rozmowy z kimkolwiek, zdecydowanie.
Adam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz