- Łooo chyba serio powinien pamiętać o tym zaklęciu. Biedny pewnie musi znosić twoje docinki - westchnęłam na co przewraca oczami.
- Nie jestem aż taki wredny - nie jestem pewna ale chyba usiłuje się złośliwie uśmiechnąć...?
- Jasne... - mówię beznamiętnym tonem - Lepiej powiedz co u ciebie i Rosalie.
- Dobrze, a jak ma być - stara się mówić obojętnie ale nie może powstrzymać uśmiechu.
- Ale uważaj, bo jak tak będziecie się ładnie mówiąc całować przy śniadaniu to w końcu David zwróci na ciebie śniadanie.
- Ha. Ha.
- Jak czujesz się z tym, że twoja siostra-diabeł jest w drużynie?
- Istnieją drastyczne tematy których nie powinnaś poruszać - mówi szorstko.
Pokazuję mu język i kontynuuję. Właściwie to chyba tylko po to żeby go wkurzyć.
- Całkiem dobrze gra. - widzę, jak już chce zaprzeczyć i powiedzieć coś a'la "ona nie nadaje się do tego sportu" ale nie daję mu dojść do słowa - Przecież płynie w niej krew Brooks'ów...
Chłopak otwiera usta ale zaraz je zamyka. Po chwili szeroko się uśmiecha.
- Jeśli myślisz, że powiem o niej dobre słowo to się mylisz - mówi a ja wzruszam ramionami.
- Nie miałam takiego zamiaru.
- Ta jasne.
- Wiesz zamiast się kłócić to chodź poćwiczyć Quidicha.
- Świetny pomysł zwłaszcza, że mamy dzień wolny od ćwiczeń. - fuka. - Poza tym jest zimno.
- A ja głupia myślałam, że kochasz ten sport.
- To są TWOJE słowa - powiedział. Chyba uważa, że będę go wyzywać za to, ze sama nazwałam się głupią.
- Okej więc siedźmy tutaj i kiśmy się jak ogórki. - dotykam swojej twarzy jedną ręką i udaję, że druga to lusterko - Ciekawe, kiedy pojawią się pierwsze zmarszczki...
- Ale zrzęda.
- HA! To są TWOJE słowa. - powiedziałam z szerokim uśmiechem - A teraz serio przyszedłeś tutaj posiedzieć i mnie powkurzać czy zamierzasz robić coś sensownego?
adam? Nie śmiej się z mojego beztalencia, proszę (i sorry ale Radawa jest wsią bez neta)
- Nie jestem aż taki wredny - nie jestem pewna ale chyba usiłuje się złośliwie uśmiechnąć...?
- Jasne... - mówię beznamiętnym tonem - Lepiej powiedz co u ciebie i Rosalie.
- Dobrze, a jak ma być - stara się mówić obojętnie ale nie może powstrzymać uśmiechu.
- Ale uważaj, bo jak tak będziecie się ładnie mówiąc całować przy śniadaniu to w końcu David zwróci na ciebie śniadanie.
- Ha. Ha.
- Jak czujesz się z tym, że twoja siostra-diabeł jest w drużynie?
- Istnieją drastyczne tematy których nie powinnaś poruszać - mówi szorstko.
Pokazuję mu język i kontynuuję. Właściwie to chyba tylko po to żeby go wkurzyć.
- Całkiem dobrze gra. - widzę, jak już chce zaprzeczyć i powiedzieć coś a'la "ona nie nadaje się do tego sportu" ale nie daję mu dojść do słowa - Przecież płynie w niej krew Brooks'ów...
Chłopak otwiera usta ale zaraz je zamyka. Po chwili szeroko się uśmiecha.
- Jeśli myślisz, że powiem o niej dobre słowo to się mylisz - mówi a ja wzruszam ramionami.
- Nie miałam takiego zamiaru.
- Ta jasne.
- Wiesz zamiast się kłócić to chodź poćwiczyć Quidicha.
- Świetny pomysł zwłaszcza, że mamy dzień wolny od ćwiczeń. - fuka. - Poza tym jest zimno.
- A ja głupia myślałam, że kochasz ten sport.
- To są TWOJE słowa - powiedział. Chyba uważa, że będę go wyzywać za to, ze sama nazwałam się głupią.
- Okej więc siedźmy tutaj i kiśmy się jak ogórki. - dotykam swojej twarzy jedną ręką i udaję, że druga to lusterko - Ciekawe, kiedy pojawią się pierwsze zmarszczki...
- Ale zrzęda.
- HA! To są TWOJE słowa. - powiedziałam z szerokim uśmiechem - A teraz serio przyszedłeś tutaj posiedzieć i mnie powkurzać czy zamierzasz robić coś sensownego?
adam? Nie śmiej się z mojego beztalencia, proszę (i sorry ale Radawa jest wsią bez neta)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz