Przekraczając próg Wielkiej Sali pomachałem do siedzącej przy stole Harpii Arietcie, po czym skierowałem się do stołu Luniaków, puściłem zalotne oczko do jakiś pierwszoroczniaczek i usiadłem między Ellie i Davidem. Nim mój tyłek dobrze dotknął ławki, wstałem jeszcze na chwilę i, przechylając się przez cały stół, pocałowałem w usta moją Rosalie siedzącą naprzeciwko.
- Ej! - krzyknął David. - Miewałem lepsze widoki niż twój zad!
- Bardzo wątpię - powiedziałem z uśmiechem, już smarując croissanta dżemem brzoskwiniowym.
- Jutro trening przed śniadaniem - oznajmił David, na co zgromadzona wokół niego drużyna wydała jęki i pomruki dezaprobaty.
- Ja ledwo wstaję na śniadanie. - Ziewnąłem, przeciągając się. Niby to przypadkiem moja ręka zawędrowała na plecy Ell i odpięła jej stanik.
- Ty zboczeńcu! - warknęła, zapinając go pośpiesznie.
- Przepraszam za Renię. Ostatnio jest jakaś spragniona. - Wyszczerzyłem się.
- W każdym razie - ciągnął blondas, patrząc na nas jak na niewyżytych - jutro jesteście wszyscy na boisku punkt szósta, bo po południu muszę zrobić wypracowanie z eliksirów.
- Z całym szacunkiem, panie kapitanie, gówno mnie obchodzi pańskie wypracowanie - powiedziałem, po czym parsknąłem śmiechem. - Ale mi się zrymowało!
- Majstersztyk - zgodził się Percy. Przybiliśmy piątkę.
- Więc rozumiem, że cała drużyna już je zrobiła? - spytał ze złością. Nikt się nie odezwał. To oczywiste, że każdy zostawił pracę domową na niedzielę. - Więc sami widzicie! Jeśli zrobiłbym trening o tej porze, co dziś, marudzilibyście na mnie, że musicie siedzieć nad książkami po nocy.
- Mam rozwiązanie, które usatysfakcjonuje każdego - oznajmiłem. - Nie róbmy treningu wcale!
- Nie! Mnie to wcale nie satysfakcjonuje! - żachnął się Dave. Wyglądał, jakby miał chęć przewrócić stół.
- Przecież jesteśmy nieźli - wtrąciła Rosalie, przełknąwszy łyk soku dyniowego.
- Nieźli to mogą być Harpie! Chcecie to wygrać czy nie? - pieklił się.
- A kto by nie chciał? - spytał Percy. - Tyle że my wygrywamy to co roku! Tu nie ma mowy o przypadku! My już jesteśmy najlepsi!
Cała drużyna wlepiła oczekujący wzrok w pana kapitana. W grę wchodziły dwie godziny snu! David przebiegł wzrokiem po naszych twarzach. Podrapał się po podbródku.
- No... Zgoda - mruknął, a przy naszym stole podniosła się radosna wrzawa. - ALE za to dziś mamy dodatkową godzinę na miotłach.
- Aj, aj, kapitanie! - Ell ze śmiechem zasalutowała.
- Dobra! Skoro wszyscy zgoda, lecimy na boisko! - zarządził Martines.
- A esze em! - udało mi się powiedzieć przeżuwając rogalika.
- Pospiesz się - poleciła Heap. Drużyna Ombrelune zaczęła powoli opuszczać Wielką Salę. Wszyscy zgodnie skierowali się do lochów, by z dormitoriów wziąć niezbędny sprzęt. Dogoniłem ich w połowie schodów.
Po czterech godzinach morderczego treningu wpadłem do dormitorium. Tak jak stałem, dysząc ciężko i klejąc się od potu, rzuciłem się na łóżko. Wydawać by się mogło, że quidditch nie może być wyczerpujący - miotła rusza się za ciebie. Mimo tego idzie się przy tym zmęczyć - zwłaszcza pałkarze, którzy używają z nas najwięcej siły fizycznej, obrońca - czyli ja - który musi strzec trzech obręczy, łapać kafla w locie i go wyrzucać lub, co wymaga większej precyzji, ale jest mniej absorbujące, odbić go miotłą oraz ewentualnie ścigający, jeśli muszą podawać kafla przez cztery godziny. Po takim krótkim podsumowaniu już wiem, czemu Dave mógłby trenować codziennie: bo tylko łapie se znicza! Fakt, że gra na najważniejszej pozycji, że na szukającego wybiera się najlepszego latacza z dobrym wzrokiem i refleksem, ale ma tylko jedną akcję w ciągu całego meczu.
Pójdę się przejść, pomyślałem. Byłem co prawda, delikatnie mówiąc, skonany, ale nie przepadam za siedzeniem w miejscu. Szybko mi się to nudzi. Wyszedłem z dormitorium. Postanowiłem odwiedzić Ell. Kiedy stanąłem pod drzwiami pokoju, który dzieliła z Clarisse, usłyszałem piękny śpiew. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie zamierzałem wchodzić - przynajmniej na razie. Wsłuchałem się w głos.
- Kogo tak kochasz? - spytałem, wchodząc roześmiany do pokoju.
- Co? Słyszałeś? - Ell zaczerwieniła się.
- Taa. Tęsknisz za Davidkiem?
- Nie... Tak tylko... śpiewałam.
- Nieźle śpiewałaś - przyznałem. - Nawet lepiej niż Barbie.
- Ty wiesz? - spytała zdziwiona.
- Ale o czym?
- Że David śpiewa.
- Wiem.
- Skąd?!
- Czasami zapomina rzucić zaklęcie wyciszające na drzwi od łazienki - wzruszyłem ramionami.
- Dawno się dowiedziałeś?
- Nie wiem... Chyba w drugiej klasie. Albo jeszcze w pierwszej.
Ell? :3
Liv, ty jesteś wszechwiedząca *------* kocham tą piosenkę! <33 i jest po frąsusku. frąsuski jest fajny. (tak wiem, bbt jest we frąsji).
OdpowiedzUsuń~Ell, która własnie wróciła z dwugodzinnych koni i nie może siedzieć... A nogi ją bolą więc... cóż... Leży.
Mało rzeczy o mnie wiesz ^^ ja bym się na waszym miejscu bała, silna legilimencja :D
UsuńVolvo, volvo, volvo, volvo... xD
OdpowiedzUsuń~Rej, która wie, że to tak nie jest i jest maksymalnie wykończona i ma dosyć wody jak na jeden dzień.
piszem z konta koleżąaaaaaaaaaaanki LOL. Niegrzeczna Hania. LOL.
Usuń(robię jej reklamę)
~Ell
Usuń