Co ja wam będę zanudzać moim życiem, więc
pozwólcie że zacznę od dostania listu od Akademii Magii Beauxbatons .
Był to piękny sierpniowy ranek... Dobra, dobra już nie będę was kłamać
no to była jakaś 11.45, wstałam i zjadłam śniadanie przygotowane przez
skrzata domowego-Franka. Nie jest on zniewolony nie... Pracuje zamianę
za domek daleko od miasta. Zawsze znika kiedy się budzę. Przebrałam się w
koszulkę z napisem " zabiję was szlamy" , do tego, skórzana ramoneskę,
czarne dżinsy i czarne buty z ćwiekami. Śpiewam włosy w koka i wyszłam
na taras za domem, gdzie czekała na mnie kawa i rogalik oraz poczta. Jak
zwykle podziwiałam 16 hektarowe ogrody z wielkim słonym jeziorem. W
końcu dobrałam się do poczty. List od matki że musi jeszcze zostać w
Anglii, potem jedzie do Polski następnie do Szwajcarii. Następny to ci
niespodzianka, od ojca wróci na przed świętami. Kolejny, rachunek za
prąd. Ostatni list od Akademii Magii Beauxbatons. Zostałam przyjęta do
szkoły magii. No to na zakupy. Pojechałam na Plac Horkruksów . Dobra
najpierw wejdę po książki. Trochę ich było... Potem po mundurek, jak
zwykle sprzedawczyni trochę po marudziła , ponieważ ja mam duże
wymagania, ale sprzedała mi to czego chciałam. Jeszcze weszłam do kilku
sklepów. Postanowiłam odpocząć w lodziarni, zamówiłam to co zwykle czyli
kawę mrożoną. Zaczęłam sobie wymieniać wszystko. Brakowało tylko jednej
rzeczy różdżki. Poszłam więc do sklepu Olivanderów . Weszłam do środka
stał tam blondyn.
- Hej- powiedziałam bez entuzjazmu. Zauważyłam że właśnie podszedł sprzedawca - Witam panno La Rue i ciebie - spojrzał na chłopaka-... Przepraszam że nie pamiętam twojego nazwiska. -Martines.- Powiedział chłopak - Niech pan spróbuje tej.- sprzedawca podał mu różdżkę. - A dla pani, zaraz niech się zastanowię...- poszedł po dwie różdżki.- niech panienka spróbuje tej.- podał mi jasną wierzbową różdżkę- rdzeń jest wykonany z włosa syreny. Wzięłam różdżkę do teki i macham w stronę ołówka który sobie leżał na stole. Zamienił się w pył. - Nie, Nie stanowczo nie ta... Spróbuj tę- podał mi cisową różdżkę.- rdzeń z włosa trastrala. Machnęłam w stronę wazonu rozpadł się na mikroskopem części. - Halo ja też tu jestem - powiedział blondyn. - Ach tak, czyli ta nie... Może ta..- podał mu inną różdżkę.potem zwrócił się do mnie- hm... Może ta.- poszedł do sejfu. Otworzył i wyjął jedno z czterech pudełek z różdżkami . Było one niebieskie koloru lazuru. Wyjął ostrożnie czarną różdżkę z niebieskimi zdobieniami na rączce. Wzięłam ją do ręki poczułam impuls przechodzący przez moje palce aż do mózgu. - Ciekawe, właśnie ta różdżka z łuską hipokampa jest przypisana tobie...- spojrzał w stronę chłopaka.- nie ta nie...- sięgnął po drugie pudełko z sejfu. Wyciągnął różdżkę i podał ją chłopakowi. <David?> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz