Jak co weekend Adam wstał rano i zaspany
poszedł do kuchni. Była niedziela. Wszyscy jak zwykle zasiedli do
śniadania, po czym jego ojciec, doskonały czarodziej, rzekł do niego
obojętnym i lekceważącym, jak się chłopakowi zdawało, głosem:
- Synu, dziś wybierzesz się na Plac Horkruksów. Dam ci 2000 galeonów. Powinno starczyć na podstawowe przybory.
- Przybory do czego?! - chłopak nagle się rozbudził.
- Wybierasz się do Beauxbatons, mój chłopcze.
"A, więc taki wymyśliliście sposób, by pozbyć się mnie z domu..." - pomyślał, jednak nic nie powiedział. Dziwiło go tylko to, że nie zobaczył nawet listu od zarządu akademii. Był zdania, że w tym domu nikt się z nim nie liczy.
Po śniadaniu jak najszybciej wyszedł z domu. Marzył, żeby nie wracać tam aż do odjazdu. Właśnie przechodził obok sklepu z miotłami. Jego wzrok przykuła Błyskawica. Była marzeniem każdego szanującego się gracza. Wciąż szedł, nie odwracając głowy od kolorowej wystawy. Nagle wpadł na kogoś i oboje wylądowali na ziemi.
- Ej! Uważaj jak leziesz! - nieznajomy chłopak szybko wstał otrzepując się, po czym obdarzył Adama badawczym spojrzeniem - Ktoś ty? - zapytał lekko lekceważącym tonem.
- Mów mi Adam blondasku - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, usatysfakcjonowany swoim docinkiem.
- Ja ci dam blondaska ty... ty... - nieznajomy kipiał złością.
- Spoko loko luzik spontan. Joke taki. Jak ci tam..?
- David. A bo co?
- Gó*no - Adam szyderczo się zaśmiał - czy wielmożny panocek miałby ochotę potowarzyszyć mi, plebsowi, przy zakupach do Beauxbatons? - David najwyraźniej zrozumiał wreszcie, że nowy znajomy tylko się z niego zgrywał, więc, choć był lekko urażony, przystał na propozycję.
- Jesteś czystej krwi? - spytał "Blondasek" szybko.
- Pewka - Adam znów się szczerzył - Strzelam, że ty też?
- Wiadomo - David dumnie wypiął pierś.
Szli razem przez Plac Horkruksów. David jak zwykle poważny, odpowiadał półsłówkami na pytania towarzysza. Adam, również jak zwykle, dokazywał, skakał i żartował z mijanych ludzi. Dużą przyjemność sprawiało mu zaczepianie dziewczyn. Kolega patrzył na jego wygłupy z wyższością i lekkim niesmakiem.
David?
- Synu, dziś wybierzesz się na Plac Horkruksów. Dam ci 2000 galeonów. Powinno starczyć na podstawowe przybory.
- Przybory do czego?! - chłopak nagle się rozbudził.
- Wybierasz się do Beauxbatons, mój chłopcze.
"A, więc taki wymyśliliście sposób, by pozbyć się mnie z domu..." - pomyślał, jednak nic nie powiedział. Dziwiło go tylko to, że nie zobaczył nawet listu od zarządu akademii. Był zdania, że w tym domu nikt się z nim nie liczy.
Po śniadaniu jak najszybciej wyszedł z domu. Marzył, żeby nie wracać tam aż do odjazdu. Właśnie przechodził obok sklepu z miotłami. Jego wzrok przykuła Błyskawica. Była marzeniem każdego szanującego się gracza. Wciąż szedł, nie odwracając głowy od kolorowej wystawy. Nagle wpadł na kogoś i oboje wylądowali na ziemi.
- Ej! Uważaj jak leziesz! - nieznajomy chłopak szybko wstał otrzepując się, po czym obdarzył Adama badawczym spojrzeniem - Ktoś ty? - zapytał lekko lekceważącym tonem.
- Mów mi Adam blondasku - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, usatysfakcjonowany swoim docinkiem.
- Ja ci dam blondaska ty... ty... - nieznajomy kipiał złością.
- Spoko loko luzik spontan. Joke taki. Jak ci tam..?
- David. A bo co?
- Gó*no - Adam szyderczo się zaśmiał - czy wielmożny panocek miałby ochotę potowarzyszyć mi, plebsowi, przy zakupach do Beauxbatons? - David najwyraźniej zrozumiał wreszcie, że nowy znajomy tylko się z niego zgrywał, więc, choć był lekko urażony, przystał na propozycję.
- Jesteś czystej krwi? - spytał "Blondasek" szybko.
- Pewka - Adam znów się szczerzył - Strzelam, że ty też?
- Wiadomo - David dumnie wypiął pierś.
Szli razem przez Plac Horkruksów. David jak zwykle poważny, odpowiadał półsłówkami na pytania towarzysza. Adam, również jak zwykle, dokazywał, skakał i żartował z mijanych ludzi. Dużą przyjemność sprawiało mu zaczepianie dziewczyn. Kolega patrzył na jego wygłupy z wyższością i lekkim niesmakiem.
David?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz