Poczułem ulgę dowiadując się, że spotkana dziewczyna jest czarodziejką półkrwi, toteż poszedłem z nią do Ollivander'a mimo, iż tak serio kupiłem różdżkę rano... Niemal zapadłem się pod ziemię, kiedy właściciel sklepu spytał:
- Witaj znów, Eric. Z różdżką coś nie tak? - Jane spojrzała na mnie badawczo.
- Nie. Wszystko dobrze. - burknąłem, czując na sobie jej spojrzenie. W czasie, gdy pan Ollivander wybrał się na zaplecze w poszukiwaniu różdżki dla mojej rudowłosej towarzyszki, ta zapytała z wyrzutem:
- Dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie wiem - odparłem. Nie wiedziałem. - Głupio było ci odmówić... - byłem przekonany, że będzie zła. Koszmarnie zła. Zaskoczyła mnie. W jednej chwili jej grymas złości zmienił się w pogodny uśmiech. Zapewniła mnie, że nic się nie stało i poprosiła, bym na przyszłość był bardziej śmiały. W tej chwili z zaplecza wyszedł pan Ollivander z kilkoma pudełeczkami w rękach. Podał jej hebanową, długą różdżkę i zachęcił ją, by wypróbowała jakieś zaklęcie.
- Wingardium Leviosa - podpowiedziałem jej. Pamiętałem kilka z książki otrzymanej od ojca.
- Wingardium Leviosa - powtórzyła Jane, wskazując różdżką na stojący na biurku kałamarz. W tym samym momencie szklane naczynko pękło, a cały mebel zalał się atramentem. Spanikowana dziewczyna pospiesznie oddała magiczną pałeczkę sprzedawcy.
- Głupstwo - zaśmiał się, po czym jednym zaklęciem naprawił wyrządzoną przez klientkę szkodę. Następnie podał jej króciutką różdżkę wykonaną z osiki.
- Włos jednorożca - powiedział.
- Lumos - powiedziałem ja. Jane powtórzyła. O ile zaklęcie powinno powodować zapalenie się światła na końcu różdżki, o tyle to spowodowało... Zapalenie się różdżki! Opanowany pan Ollivander błyskawicznie ugasił pożar i schował ją w nienaruszonym stanie z powrotem do pudełka.
- Może ta? - zapytał, wręczając mojej koleżance brązowe pudełeczko - Wierzba, pióro feniksa, idealna do zaklęć i uroków.
- Ty ją wypróbuj! - wyciągnęła rękę z różdżką w moją stronę.
- Nie, nie, nie! - zaprzeczył sprzedawca - to ma być twoja różdżka.
Zrezygnowana dziewczyna ostrożnie chwyciła przedmiot i powtórzyła "Wingardium Leviosa", wskazując na jedną z różdżek leżących na biurku, która uniosła się do góry, nie czyniąc żadnych szkód.
- Biorę! - stanowczo powiedziała Jane, zapłaciła i wyszliśmy ze sklepu.
Jane? Czy teraz mnie ochrzanisz za kłamstwo?
- Witaj znów, Eric. Z różdżką coś nie tak? - Jane spojrzała na mnie badawczo.
- Nie. Wszystko dobrze. - burknąłem, czując na sobie jej spojrzenie. W czasie, gdy pan Ollivander wybrał się na zaplecze w poszukiwaniu różdżki dla mojej rudowłosej towarzyszki, ta zapytała z wyrzutem:
- Dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie wiem - odparłem. Nie wiedziałem. - Głupio było ci odmówić... - byłem przekonany, że będzie zła. Koszmarnie zła. Zaskoczyła mnie. W jednej chwili jej grymas złości zmienił się w pogodny uśmiech. Zapewniła mnie, że nic się nie stało i poprosiła, bym na przyszłość był bardziej śmiały. W tej chwili z zaplecza wyszedł pan Ollivander z kilkoma pudełeczkami w rękach. Podał jej hebanową, długą różdżkę i zachęcił ją, by wypróbowała jakieś zaklęcie.
- Wingardium Leviosa - podpowiedziałem jej. Pamiętałem kilka z książki otrzymanej od ojca.
- Wingardium Leviosa - powtórzyła Jane, wskazując różdżką na stojący na biurku kałamarz. W tym samym momencie szklane naczynko pękło, a cały mebel zalał się atramentem. Spanikowana dziewczyna pospiesznie oddała magiczną pałeczkę sprzedawcy.
- Głupstwo - zaśmiał się, po czym jednym zaklęciem naprawił wyrządzoną przez klientkę szkodę. Następnie podał jej króciutką różdżkę wykonaną z osiki.
- Włos jednorożca - powiedział.
- Lumos - powiedziałem ja. Jane powtórzyła. O ile zaklęcie powinno powodować zapalenie się światła na końcu różdżki, o tyle to spowodowało... Zapalenie się różdżki! Opanowany pan Ollivander błyskawicznie ugasił pożar i schował ją w nienaruszonym stanie z powrotem do pudełka.
- Może ta? - zapytał, wręczając mojej koleżance brązowe pudełeczko - Wierzba, pióro feniksa, idealna do zaklęć i uroków.
- Ty ją wypróbuj! - wyciągnęła rękę z różdżką w moją stronę.
- Nie, nie, nie! - zaprzeczył sprzedawca - to ma być twoja różdżka.
Zrezygnowana dziewczyna ostrożnie chwyciła przedmiot i powtórzyła "Wingardium Leviosa", wskazując na jedną z różdżek leżących na biurku, która uniosła się do góry, nie czyniąc żadnych szkód.
- Biorę! - stanowczo powiedziała Jane, zapłaciła i wyszliśmy ze sklepu.
Jane? Czy teraz mnie ochrzanisz za kłamstwo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz