- Witaj - przywitałem Jane nieśmiało. Za mną do przedziału weszła Mai. Postanowiliśmy się przesiąść, kiedy znalazłem pod siedzeniem szczura. Bóg raczy wiedzieć, kto nam go tam podrzucił. - To Mai, a to Jane - przedstawiłem sobie dziewczyny, po czym poczęstowałem je wisienkami w czekoladzie.
* Beauxbatons *
Jechaliśmy bardzo długo i poczuliśmy ulgę, gdy po wielu godzinach w pociągu i powozach zatrzymaliśmy się przed bramami Beauxbatons. Gmach akademii zrobił na mnie ogromne wrażenie. Byłem pewien, że nieraz się tam zgubię. Poprowadzono nas przez ogromne, długie korytarze do wielkiej sali (później okazało się, że wielka sala to naprawdę Wielka Sala). Usiadłem przy jednym ze stołów. Po jednej mojej stronie Mai, a po drugiej Jane. Na podwyższeniu stanęła nasza nowa pani dyrektor - Madame de Maxime. Poprosiła o ciszę, po czym nas powitała i zaczęła mówić o wszystkich formalnych sprawach. Strasznie dłużyło mi się przedstawianie kolejnych nauczycieli i pracowników szkoły. Zresztą na pewno nie tylko mi. Na samym końcu miała nastąpić Ceremonia Wyboru. Po żmudnej przemowie, do przodu wystąpiła pani wicedyrektor. Chyba się zaczyna. Wszyscy jak na komendę ucichli. Słychać było tylko rechot dwóch chłopaków z tyłu, którzy przestali się jednak śmiać, czując na sobie wzrok kadry pedagogicznej.
Nazwiska uczniów czytane były w kolejności alfabetycznej.
- Adam Brooks - na pierwszy ogień poszedł ciemnowłosy chłopak. Wyglądał na niezłego cwaniaka i tak się zachowywał, chociaż nie znajdował się tu jeszcze nawet przez godzinę. Usiadł na krześle, szczerząc się przy tym strasznie. Wice posypała jego głowę magicznym proszkiem, który zalśnił na zielono.
- Ombrelune! - powiedziała. Adam zszedł z krzesła (przy czym uśmiech nie schodził z jego twarzy), otrzepał włosy i ubranie, i mrugnął do siedzących nieopodal dziewczyn.
- Dość tej błazenady, Brooks - zniecierpliwiona dyrektorka odesłała go na miejsce.
- Mai Hattori - Mai nieśmiało podniosła się z miejsca i podeszła do krzesła. Jej proszek zaświecił się na niebiesko.
- Bellefeuille! - oznajmiła Madame Savota.
Gdy nadeszła moja kolej, część uczniów była już przydzielona. Słysząc swoje nazwisko, począłem się niepokoić. Błagałem Najwyższą Instancję, byleby być w tym samym domu co Mai. Usiadłem i starałem się rozluźnić. Odetchnąłem z ulgą, gdy usłyszałem nad swoją głową "Bellefeuille!"
Na koniec Madame de Maxime wybierała prefektów poszczególnych domów.
- Bellefeuille: Mai Hattori oraz Eric Lotario.
* Beauxbatons *
Jechaliśmy bardzo długo i poczuliśmy ulgę, gdy po wielu godzinach w pociągu i powozach zatrzymaliśmy się przed bramami Beauxbatons. Gmach akademii zrobił na mnie ogromne wrażenie. Byłem pewien, że nieraz się tam zgubię. Poprowadzono nas przez ogromne, długie korytarze do wielkiej sali (później okazało się, że wielka sala to naprawdę Wielka Sala). Usiadłem przy jednym ze stołów. Po jednej mojej stronie Mai, a po drugiej Jane. Na podwyższeniu stanęła nasza nowa pani dyrektor - Madame de Maxime. Poprosiła o ciszę, po czym nas powitała i zaczęła mówić o wszystkich formalnych sprawach. Strasznie dłużyło mi się przedstawianie kolejnych nauczycieli i pracowników szkoły. Zresztą na pewno nie tylko mi. Na samym końcu miała nastąpić Ceremonia Wyboru. Po żmudnej przemowie, do przodu wystąpiła pani wicedyrektor. Chyba się zaczyna. Wszyscy jak na komendę ucichli. Słychać było tylko rechot dwóch chłopaków z tyłu, którzy przestali się jednak śmiać, czując na sobie wzrok kadry pedagogicznej.
Nazwiska uczniów czytane były w kolejności alfabetycznej.
- Adam Brooks - na pierwszy ogień poszedł ciemnowłosy chłopak. Wyglądał na niezłego cwaniaka i tak się zachowywał, chociaż nie znajdował się tu jeszcze nawet przez godzinę. Usiadł na krześle, szczerząc się przy tym strasznie. Wice posypała jego głowę magicznym proszkiem, który zalśnił na zielono.
- Ombrelune! - powiedziała. Adam zszedł z krzesła (przy czym uśmiech nie schodził z jego twarzy), otrzepał włosy i ubranie, i mrugnął do siedzących nieopodal dziewczyn.
- Dość tej błazenady, Brooks - zniecierpliwiona dyrektorka odesłała go na miejsce.
- Mai Hattori - Mai nieśmiało podniosła się z miejsca i podeszła do krzesła. Jej proszek zaświecił się na niebiesko.
- Bellefeuille! - oznajmiła Madame Savota.
Gdy nadeszła moja kolej, część uczniów była już przydzielona. Słysząc swoje nazwisko, począłem się niepokoić. Błagałem Najwyższą Instancję, byleby być w tym samym domu co Mai. Usiadłem i starałem się rozluźnić. Odetchnąłem z ulgą, gdy usłyszałem nad swoją głową "Bellefeuille!"
Na koniec Madame de Maxime wybierała prefektów poszczególnych domów.
- Bellefeuille: Mai Hattori oraz Eric Lotario.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz