Całą piątką wyszliśmy z przedziału i ruszyliśmy korytarzem wypatrując przy okazji jakichś znajomych.
- Czy wy nie powinniście przypadkiem patrolować korytarzy? - spytała Ellie. Wymieniliśmy z Davidem znaczące spojrzenia.
- Powinniśmy - odparł przyjaciel z uśmiechem.
- Ale bardzo was kochamy i nie chcemy was zostawiać - dopowiedziałem.
- ALBO zdajemy sobie sprawę, iż nie możemy pozbawiać was towarzystwa takich gwiazd jak my - sprostował David.
- ALBO są z was leniwe krowy - mruknęła Clarisse.
- Nie? - odpowiedzieliśmy chórem.
Stanęliśmy sobie na środku korytarza jak gdyby nigdy nic i oparliśmy się o ściany na przeciw siebie. Laski stanęły obok nas i o czymś dyskutowały. Z powodu totalnej nudy wymyśliliśmy sobie z Blondaskiem zabawę. Kiedy obok nas chciał przejść jakiś pierwszak, zablokowaliśmy drogę własnymi ciałami, krzyżując ręce na piersi z łobuzerskim błyskiem w oku.
- Prze... Przepraszam - szepnął chłopiec. Momentalnie zrobił się czerwony. Zaśmiałem się szyderczo.
- Ale ja się nie gniewam - wyszczerzyłem zęby.
- Chciałbym przejść - powiedział bardziej stanowczo, mimo strachu figurującego w jego oczach.
- Porozmawiajmy o tym - David podparł ręką brodę.
- Przepuśćcie mnie, bo...
- Bo co? - zapytałem słodko.
- Bo... zawołam prefekta!
Uśmiechnęliśmy się pobłażliwie i nie bez satysfakcji wskazaliśmy na swoje odznaki, co totalnie zbiło go z tropu. Jeszcze byśmy się trochę poznęcali, gdyby nie to, że zauważyłem Petty'ego wchodzącego do naszego wagonu. Szturchnąłem Davida.
- Rua idzie, spierdalamy!
Odwróciliśmy się na pięcie i ruszyliśmy z kopyta w przeciwnym kierunku do tego, z którego nadchodził kuzyn Martinesa. Jak strzały wpadliśmy do pierwszego przedziału, jaki się nawinął, i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Wypierniczaj stąd - usłyszałem najbardziej na świecie znienawidzony przeze mnie głos. Podniosłem zawistny wzrok na ciemnowłosą, bladą dwunastolatkę wydymającą usteczka.
- Śnisz - syknąłem do Leslie. - Zaraz ty możesz wylecieć. Mamy z Dave'm pełne prawo, żeby cię stąd wyrzucić.
Omiotłem wzrokiem wnętrze przedziału. U boku mojej siostry siedziały na obitych czerwoną skórą siedzeniach jeszcze trzy dziewczynki, najprawdopodobniej również pierwszaczki. Pożerały mnie i Smoka wzrokiem i chyba zazdrościły tej małej wiedźmie, że się do niej odzywam...
- Chowacie się przed kimś? - świdrowały mnie przenikliwe, bladobłękitne oczy osadzone na blond głowie o łagodnych rysach.
- Możecie usiąść - wydobył się piskliwy głos spod czupryny bujnych brązowych loków. Jego właścicielka poklepała miejsce obok siebie gestem zaproszenia.
- Postoimy - mruknął Dave i wyjrzał przez oszklone drzwi na korytarz. Petty przeszukiwał kolejne przedziały, zapewne chcąc zmusić nas do wypełniania obowiązków. - Albo wiecie co? Zmieniłem zdanie. Posuwa!
Nie czekając na zaproszenie, wcisnęliśmy się na miejsca pod oknami naprzeciwko siebie. Zjechaliśmy plecami po oparciach, chcąc wydać się niższymi, z nadzieją, że dziewczynki nas zasłonią, a następnie złapaliśmy jakieś pisma leżące na stoliku i zaczęliśmy udawać, że czytamy. Blondynka, obok której usiadłem, nakryła moją głowę różową chustą w kwiatki. Usłyszeliśmy szum przesuwanych drzwi i do przedziału wetknął głowę Petty.
- Cześć, dziewczynki. Jak tam podróż? Zdenerwowane? - spytał wesoło, jednak czułem, że bacznie się rozgląda.
- Szukasz może kogoś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie nie kto inny tylko moja siostra.
- Yyy... - chłopak się zmieszał. - Tak, szukam dwóch Luniaków, prefektów. Skąd wiesz?... Ano nie ważne... Byli tu?
- Informacje kosztują - prychnęła. Moja krew, kurwa. Szkoda, że lojalności po bracie nie odziedziczyła. Miałem nadzieję, że Pett na to nie pójdzie.
- Jak się nazywasz? - usłyszałem jego podejrzliwy głos.
- Brooks. Leslie Brooks - odparła wyniośle, dumna z nazwiska.
- Wszystko jasne... Mam tylko fasolki Bertiego Botta, pięć sykli i pióro... - Nie do wiary! Co za ciołek! Daje haracz dwunastolatce?!
- Starczą fasolki - odpowiedziała z zadowoleniem. Usłyszałem szelest papierka.
- Więc? Gdzie oni są?
- Tu!
Poczułem, jak chusta ulatuje mi z głowy. Wiedząc, że nic to już nie da, opuściłem powoli magazyn i podniosłem pokorne oczy na prefekta naczelnego przypominając sobie jednocześnie w duchu wszystkie znane mi sposoby morderstwa.
- Oui... Co ja mam z wami zrobić? Garçon Brooks, garçon Martines... Poważne zaniedbanie obowiązków prefekta zdaje się być wystarczającym powodem do odebrania tego tytułu...
- NIE! - krzyknęliśmy chórem. Znajdowaliśmy się w staromodnym gabinecie madame de Maxime i właśnie otrzymywaliśmy razy za naszą niesubordynację.
- Przecież skoro nie kwapicie się do pracy, nie mogę was do niej zmuszać...
- Mój ojciec nie byłby zadowolony z racji bezpodstawnego odbierania mi stanowiska prefekta - zauważył David wyniośle. Maxime zmarszczyła czoło.
- Oui... Umówmy się tak... Mieliście zostać w tym roku naczelnymi. Informacja o zmianie miała dotrzeć do was zaraz po uczcie, na którą właśnie się spóźniacie... Tak czy inaczej pozbawiam was tego przywileju. Uważam, że garçon Rua lepiej sobie radzi, niż zrobiłby to którykolwiek z was. Zejdźcie do Wielkiej Sali. Niedługo dołączę. Nie życzę sobie dyskusji! - dodała widząc, że otwieram już usta, by zaprotestować.
Właściwie przegapiliśmy praktycznie całą ucztę i już po chwili musieliśmy prowadzić pierwszaków do lochów. Zauważyłem, że Blondi wystrzelił naprzód i zaczepia jakąś czarną. Uśmiechnąłem się pod nosem i, nie zważając na idących za mną nowych uczniów, szybko skierowałem się do pokoju wspólnego. Czekałem na przyjazd tu od kilku tygodni. To właśnie tutaj był mój dom.
- Ellie! - Usiadłem na fotelu obok przyjaciółki. Postanowiłem ją powkurzać. - Zobacz. Twój zarywa do jakiejś młodej. Pilnuj go lepiej - zaśmiałem się i trąciłem ją łokciem. Jak na komendę podszedł do nas David, pocałował Ell i zaczął się jej tłumaczyć, że oprowadza jakąś Volonte. Rzygi. Nie mógłbym mieć dziewczyny. Być na każde jej zawołanie?
W końcu nowa znajoma Dave'a wyszła ze swojego dormitorium i chłopak migiem do niej pobiegł. Swoją drogą świnia z niego. Ma dziewczynę? Ma. To po chuj się zabiera za inne, które mogłyby być dla mnie?
- Jak tam u Maxime? - spytała nagle Ell po chwili milczenia.
- Spoko - wyszczerzyłem swe białe ząbki. - Zostawiła nam odznaki.
Ell?
PS. Tak se tera skojarzyłam, że wpierw Leslie z polecenia Adama kupowała Ellie fullcappa na uro, a teraz z niej zrobiłam wiedźmę ;-; ale no nic xD
ahaahhahahahhahahh lojalności?
OdpowiedzUsuńTaaa... Świnia...
OdpowiedzUsuńA ty?! Na pierwszy czy drugim? Roku podrywałeś
chyba ze 3 dziewczyny na raz! Z każdą się umawiałeś ty dupku :D
~Per David "Smok" Marti.
do
~El Adama "Diabła" Boczka (xD) [a może Bobka? hehe]
I wybacz nie dam ci tej satysfakcji i nie będą dla ciebie.
UsuńNawet specjalnie ją dla cb przed tobą przestrzegne Diable!