- Na pewno? - spojrzałem podejrzliwie na dziewczyny. Bianka
zmroziła mnie spojrzeniem. Wydawało mi się, że w każdej chwili
jest gotowa mi coś zrobić. Nie znam jej dobrze, ale myślę, iż potrafi
więcej niż mi się wydawało. W tym czasie zdążyliśmy już nieco
zbliżyć się do lodziarni. - Jakie lody, dziewczęta?
Uśmiechnąłem się słodko. Może chciałem zrobić coś, aby nie zginąć
śmiercią błyskawiczną z rąk Bianki.
- Jaki szarmancki. - prychnęła Vinyl. Lil miała coś powiedzieć, ale
Vi ją wyprzedziła - Czekoladowe poproszę.
Gdy dziewczyny jeszcze przez następne kilkanaście minut wybierały
lody, ja zamówiłem już swoje.
- Długo jeszcze? - zapytałem.
Lil grzecznie zaprzeczyła, a Vi mruknęła coś pod nosem.
- Dla mnie czekoladowo-pistacjowo-truskawkowo-cytrynowo
-orzechowe. - wtrąciła Bianka.
- Ja chcę czekoladowe. Tak jak na początku. - powiedziała Vi.
- Ja poproszę jogurtowe. - rzuciła Lilianne.
Nie wem jak zdołałem zapamiętać zamówienia Bianki, ale wszystkie
dostały swoje lody.
- Smakuje? - zapytałem, wychodząc za dziewczynami z lodziarni. - Bon Appétit!
- Ta. Może chodźmy teraz kupić potrzebne rzeczy, co? - Lil delektowała
się swoimi lodami, w zamyśleniu.
* * * * * * * * * * * *
- No, to mamy już kociołki. Może teraz książki? - zapytała rudowłosa
dziewczyna, spoglądając na mnie, kiedy wychodziliśmy ze sklepu z kociołkami.
Zastanowiłem się chwilę.
- Nie, bliżej będzie kupić teraz kryształową kulę. Potem książki.
Gdy wychodziliśmy już z kulami z małego budynku, czekało nas jeszcze
dużo czasu spędzonego na Placu Horkruksów.
- Teraz książki. - powiadomiła Lilianne. - Dużo książek. Bardzo dużo.
- Muzykologia, Eliksiry, Transmutacja, Zielarstwo... - zaczęła wyliczać Bianka.
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy półki usiane różnorodnymi
księgami. Powitał nas starszy mężczyzna.
- Drogie dzieci. Co dla was?
Podałem mu listę.
- Razy cztery! - krzyknąłem gdy zniknął za ladą.
Podał mi książki.
- Mówiłeś coś, chłopcze?
- Książki razy cztery.
- Aaaaaach. Oczywiście. Nie te lata, nie ten słuch...
* * * * * * * * * *
- Czy tego musi być aż tyle? - skrzywiła się Bianka, wskazując na książki.
- Niestety. - skomentowała Vinyl, opierając głowę na rękach.
Byliśmy właśnie w sklepie z szatami, bowiem Lilianne stwierdziła, iż jej
szata jest już na nią za mała.
Gdy wybrała odpowiednią(należy dodać, że robiła to baaaaaaaaardzo długo)
poszliśmy wszyscy dalej.
- Co teraz kupujemy? - zapytała Lili, aby chwilę później ziewnąć z przemęczenia.
Lil? Że brak weny to pewnie się już domyśliłaś ;/
zmroziła mnie spojrzeniem. Wydawało mi się, że w każdej chwili
jest gotowa mi coś zrobić. Nie znam jej dobrze, ale myślę, iż potrafi
więcej niż mi się wydawało. W tym czasie zdążyliśmy już nieco
zbliżyć się do lodziarni. - Jakie lody, dziewczęta?
Uśmiechnąłem się słodko. Może chciałem zrobić coś, aby nie zginąć
śmiercią błyskawiczną z rąk Bianki.
- Jaki szarmancki. - prychnęła Vinyl. Lil miała coś powiedzieć, ale
Vi ją wyprzedziła - Czekoladowe poproszę.
Gdy dziewczyny jeszcze przez następne kilkanaście minut wybierały
lody, ja zamówiłem już swoje.
- Długo jeszcze? - zapytałem.
Lil grzecznie zaprzeczyła, a Vi mruknęła coś pod nosem.
- Dla mnie czekoladowo-pistacjowo-truskawkowo-cytrynowo
-orzechowe. - wtrąciła Bianka.
- Ja chcę czekoladowe. Tak jak na początku. - powiedziała Vi.
- Ja poproszę jogurtowe. - rzuciła Lilianne.
Nie wem jak zdołałem zapamiętać zamówienia Bianki, ale wszystkie
dostały swoje lody.
- Smakuje? - zapytałem, wychodząc za dziewczynami z lodziarni. - Bon Appétit!
- Ta. Może chodźmy teraz kupić potrzebne rzeczy, co? - Lil delektowała
się swoimi lodami, w zamyśleniu.
* * * * * * * * * * * *
- No, to mamy już kociołki. Może teraz książki? - zapytała rudowłosa
dziewczyna, spoglądając na mnie, kiedy wychodziliśmy ze sklepu z kociołkami.
Zastanowiłem się chwilę.
- Nie, bliżej będzie kupić teraz kryształową kulę. Potem książki.
Gdy wychodziliśmy już z kulami z małego budynku, czekało nas jeszcze
dużo czasu spędzonego na Placu Horkruksów.
- Teraz książki. - powiadomiła Lilianne. - Dużo książek. Bardzo dużo.
- Muzykologia, Eliksiry, Transmutacja, Zielarstwo... - zaczęła wyliczać Bianka.
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy półki usiane różnorodnymi
księgami. Powitał nas starszy mężczyzna.
- Drogie dzieci. Co dla was?
Podałem mu listę.
- Razy cztery! - krzyknąłem gdy zniknął za ladą.
Podał mi książki.
- Mówiłeś coś, chłopcze?
- Książki razy cztery.
- Aaaaaach. Oczywiście. Nie te lata, nie ten słuch...
* * * * * * * * * *
- Czy tego musi być aż tyle? - skrzywiła się Bianka, wskazując na książki.
- Niestety. - skomentowała Vinyl, opierając głowę na rękach.
Byliśmy właśnie w sklepie z szatami, bowiem Lilianne stwierdziła, iż jej
szata jest już na nią za mała.
Gdy wybrała odpowiednią(należy dodać, że robiła to baaaaaaaaardzo długo)
poszliśmy wszyscy dalej.
- Co teraz kupujemy? - zapytała Lili, aby chwilę później ziewnąć z przemęczenia.
Lil? Że brak weny to pewnie się już domyśliłaś ;/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz