-Effy.-odpowiedziała dziewczyna, po czym szybko obie cofnęłyśmy ręce.
-Jak? Rozejm?
-Rozejm.-powiedziałam niechętnie-Tylko nie myśl, że skoro cię nie zamorduję, będziesz mą przyjaciółką na zawsze! To ma być tylko takie wzajemne akceptowanie się. Takie nie-kłócenie się. Bez sentymentalizmu.
-Bez sentymentalizmu.-zgodziła się-Po raz pierwszy przyznam ci rację, Volonte.
-I ja niechętnie to stwierdzam, Effy. Mam jendo pytanie: jakim cudem takiej plującej jadem kobrze jak ty nadano tak milutko brzmiące imię Effy?
-Ludzie się zmieniają.-powiedziała filozoficznie i nie jednoznacznie.
Effy?
-Jak? Rozejm?
-Rozejm.-powiedziałam niechętnie-Tylko nie myśl, że skoro cię nie zamorduję, będziesz mą przyjaciółką na zawsze! To ma być tylko takie wzajemne akceptowanie się. Takie nie-kłócenie się. Bez sentymentalizmu.
-Bez sentymentalizmu.-zgodziła się-Po raz pierwszy przyznam ci rację, Volonte.
-I ja niechętnie to stwierdzam, Effy. Mam jendo pytanie: jakim cudem takiej plującej jadem kobrze jak ty nadano tak milutko brzmiące imię Effy?
-Ludzie się zmieniają.-powiedziała filozoficznie i nie jednoznacznie.
Effy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz