Nie zdążyłam ją wyminąć, więc przydepnęłam jej tył buta. Dziewczyna odwróciła do mnie mrożąc wzrokiem. Prychnęłam na nią. Oto właśnie, co się dzieje, kiedy dwa pioruny chcą trafić w to samo drzewo. Można powiedzieć, że mordowałyśmy się wzrokiem. Delikatnie ją pchnęłam, że ta zachwiała się, ale przeszła przez drzwi. Wyminęłam ją. Dziewczyna warknęła dosyć głośno. Chyba nie będziemy się lubić. Po tej lekcji czekała nas transmutacja! Czyli nauka wzięta z samego piekła. Chodź wiele osób mówi mi, że to ja jestem z piekła… No to na to wychodzi, że nauka z samego nieba. Z tęczy! I przyleciała na jednorożcu Franku! Czasami to, o czym myślę przeraża mnie i obawiam się, że mój mózg naczytał się za dużo bajek, kiedy byłam mała. No, ale co poradzić, że prawie do 11 roku życia czytałam bajki o wróżkach, jednorożcach, pegazach i gadających zwierzątkach. No i oczywiście do 6 roku życia bajki o księżniczkach. Prawie każda płeć piękna miała okres bycia księżniczką mnie to nie ominęło. Jednakże wracając do tego, co ma się wydarzyć. Zaczęłam iść przed siebie tak wolno jak tylko potrafiłam i wtedy na mojej drodze stanęła czarno włosa. Wzniosłam oczy ku niebu i po prostu ją wyminęłam. Nie miałam ochoty na zabijanie ludzi, bo woźny miał by za dużo sprzątania.
-, Co myślisz, że jak jesteś zza granicy to już wielka paniusia się znalazła –warknęła. –Nie musiałaś mnie popychać! Jesteś straszna!
- O poznałaś mnie! –patrzyłam przed siebie. Konwersacja z nią nie miała większego sensu. –Właśnie opisałaś mnie całą. Jestem straszną jędzą i nie musisz mi tego powtarzać, bo wiem, kim jestem. Wiesz mi wiele przed tobą osób mówiło mi, że jestem dziełem szatana. Jakoś mnie to nie rusza a nawet czasem bawi. A teraz przepraszam idę na lekcje.
- Okay mózgu. Szkoda tylko, że masz do niej jakieś półgodziny –powiedziała. To było z jej strony łe… miły. Zmarszczyłam nos do tego nie byłam przyzwyczajona. Zazwyczaj nikt dla mnie nie był miły, bo i ja nie byłam dla nikogo miła. Jak ty komuś tak on tobie. Najprostsze przysłowie.
Skoro był czas to mogłam sobie połazić a jako że szkoła ma parę metrów na kolejnym korytarzu owa czarnowłosa zawadziła mi drogę. A tak w ogóle to ja nawet nie wiedziałam jak owa luniaczka ma na imię. Tak, więc narażając się na ukąszenie kobry zatrzymałam ją.
- Jak cię zwą żmijo? –spytałam oczywiście żmijo mówiąc po angielsku, bo jeszcze by to źle przyjęła.
- Nieważne –prychnęła.
- Tak, więc Nieważne. Masz Doś nieważne imię a do tego te twoje zachowanie… Czyżby miał nieważny termin ważności? –wyciągnęłam do niej rękę. –Wiesz mi nie podałabym ci ręki gdybym nie wiedziała, że jesteś jej godna. Tylko taka żmija jak ty może ją uścisnąć. Tak, więc jeszcze raz jak masz na imię? Jeśli nie podasz mi go to i tak się dowiem i módl się żeby się z niczym nie rymowało.
- Volonte –uścisnęła ją (czytaj rękę, bo na uścisk jak słodziuśkie przyjaciółki jest jeszcze za wcześnie a po za tym to nie jest fajne.)
<Volonte? Sojusz? Czy walka na śmierć i życie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz