Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




niedziela, 7 września 2014

Ombrelune: Od Adama cd. Davida

Nudziło mi się. Potwornie mi się nudziło. Nawet nie to, że dzisiaj. Nudziło mi się ciągle! Dwa tygodnie potwornej nudy. Z tej okazji wszystkie wolne chwile spędzam włócząc się po zamku. Odkrywam nowe tajemne przejścia, przypominam sobie stare i ogólnie robię kółka i kwadraty z nadzieją, że w pewnej chwili wpadnę na genialny pomysł spędzenia reszty dnia.
No i wpadłem.
A konkretniej on wpadł na mnie, omal się przy tym nie przewracając.
- Cześć - powiedziałem niepewnie, przyglądając się blondynowi. On przyjrzał się mnie. Od stóp, aż po oczy.
- Cześć - odpowiedział chłodno.
To była ta szuja, która wszystko powiedziała. To był ten idiota, który spakował manatki i wyprowadził się z dormitorium. To był... mój najlepszy kumpel. Który może i zasłużył na miano konfidenta, ale jeśli go znam, a znam, miał powód, by to zrobić. Smoku się ot tak sobie nie wyprowadza. Wiem to właściwie stąd, że jeszcze nigdy tego nie zrobił.
- Głupio wyszło - mruknąłem.
Włożyłem ręce do kieszeni. Jakoś nagle nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
- Fakt. Głupio - przytaknął David. Minę miał nietęgą.
Przez chwilę panowało nieznośne milczenie. Patrzyliśmy na siebie w skupieniu, starając sie odczytać cokolwiek z mimiki twarzy. W końcu westchnąłem.
- Wracaj do pokoju - powiedziałem chłodno. Skłamałbym, nazywając to prośbą.
- Zastanowię się - David wzruszył ramionami.
Niezręczna cisza powróciła. Zdawała się trwać wiecznie.
- Już? Już się zastanowiłeś? - zapytałem.
- Nie - burknął.
- A teraz?
- Nie!
- A może teraz?
David szybkim ruchem sięgnął po różdżkę. Dostrzegłem ten gest i zdołałem wyciągnąć swoją. Wymierzyłem ją w blondyna z ostrzegawczą miną.
- Wkurwiłeś mnie - David ze spokojną miną schował narzędzie. Bacznie obserwował moje ruchy - ale widzisz, ja w przeciwieństwie do ciebie bym jej nie użył, bo ktoś mnie wkurwił.
Spojrzałem w osłupieniu na niego, potem na trzymaną różdżkę i znowu na niego.
- Ej no! Ja... Ja się chciałem obronić przed tobą! No... Ej... - Zacząłem się plątać. - Pierwszy we mnie wycelowałeś!
- Przecież nie pierdolnąłbym cię zaklęciem! - David podniósł głos. - Jesteś inny, Brooks.
Po nazwisku?!
- Czemu tak sądzisz?
- Stałeś się nieobliczalny. - Blondyn mówił o tym, jak o czymś najzupełniej oczywistym. - Jesteś inny, dziwny i my cię nie znamy. Przynajmniej ja, bo dziewczyny oczywiście pękły. - Skrzywił się, jakby z obrzydzeniem.
- Nie "pękły", tylko zrozumiały wreszcie, że nic wam nie zrobiłem! - Zaczął we mnie wzbierać gniew.
- Schowaj różdżkę - polecił tamten. - Wtedy możemy rozmawiać.
Przewróciłem oczami. Nie rozumiałem, czemu wszyscy się tak rzucają. Mimo tego włożyłem potencjalną broń do kieszeni. Chciałem, żeby było dobrze. Serio.
- No więc?
- Co: więc? - spytał David.
- No przecież ja ciebie nie będę przepraszał! - żachnąłem się. - Nie mam za co!
- A ja niby mam?
- Hm... No zastanówmy się - powiedziałem z ironią, udając głęboką zadumę. - Może ewentualnie za to, że na mnie doniosłeś. I za to, że mnie zostawiłeś samego. Za to, że nawet przez chwilę nie pomyślałeś, co mogą mi za to zrobić!
- Mylisz się - syknął. - Mylisz się. Wyobraź sobie, że martwiłem się o ciebie bardziej, niż o Leslie. Plułem sobie w brodę, że mogłem im słamać. I serio nie wiem, skąd mam poczucie winy, bo to ty tutaj zrobiłeś źle. Właśnie ty!
- Zara, zara! - Przerwałem mu. - Skoro nie byłeś zły o zrobienie z tej gó... z Leslie worka treningowego, to o co ci właściwie poszło?
- O luniacką lojalność - przyznał. Widziałem, że przyszło mu to z trudem. Davidowi w ogóle przychodzi z trudem uznawanie swojej winy i przyznawanie komuś racji. - O lojalność w ogóle. Bo wjebałem cię w takie gówno... - w jego głosie słychać było, że się nakręca, nieoczekiwanie jednak zszedł z tonu. - że nawet nie chciało mi się potem ciebie oglądać.
- Chyba jednak będziesz musiał.
- Ja nic nie muszę - oznajmił z wyższością.
- Ale sam powiedziałeś, że wracasz do pokoju!
- Bzdura. - Prychnął. - Powiedziałem, że się zastanowię.
- Miałeś na to dosyć czasu - osądziłem. - Wracasz?

Dejwidku? ^-^ Kolejny moralny wykład dla Adama xD Sory za to coś, czego nawet nie można nazwać opowiadaniem, ale totalny brak weny na dworcu autobusowym :D

1 komentarz:

  1. hehe spoko ;)
    Ja ci pokażę teraz prawdziwy Moralny wykłada dla Adama :D
    Daj mi tylko się zastanowić nad nim :P
    ~ Smoku

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy