Galopowałam lasem. Smukłe nogi sarny rytmicznie uderzały o ziemię. Przemierzałam puszczę długimi, zgrabnymi skokami. Uciekałam. Nie wiem przed czym, ale uciekałam. Czułam oddech tego czegoś. Do moich nozdrzy dochodził zapach potu i wściekłości. Wielkimi uszami słyszałam, jak dyszy. Nie mogę się zatrzymać.
W pewnej chwili źle wylądowałam. Upadłam na bok i z przerażeniem spojrzałam za siebie na wielki, nieforemny cień. Skoczył na mnie.
Obudziłam się cała zlana potem i z krzykiem na ustach.
-Lili? Coś nie tak?-Pianka położyła mi rękę na ramieniu.
-Jesteś blada. Miałaś koszmar?-domyśliła się Vi, siadając na skraju łóżka.-Co ci się śniło?
-Uciekałam... przed czymśtam i się przewróciłam i...
-Rozumiemy, Li.-przerwała Piana.
-A co to było?
-Nie wiem... było wielkie i czarne. I wściekłe.
Dziewczyny spojrzały na siebie zaniepokojone.
-O Merlinie, ona tak się spociła, że ma poduszkę i kołdrę mokrą!-wykrzyknęła nagle Vi.
-Ale to na pewno pot?- Piana nagle się poderwała.
-Na pewno. Inaczej by bardziej śmierdziało.
-Powinnam się teraz na was obrazić.-powiedziałam.
-Połóż się jeszcze i spróbuj zasnąć.
-Ale ja nie chcę.-zaprotestowałam-Ja się boję. Że to coś wróci.
-W takim razie siądziemy sobie i pogadamy.-zarządziła Bianka. Ruda wyszła i po chwili wróciła z trzema poduszkami, które postawiła na podłodze. Ja zaświeciłam świecę, a Biała przywołała nasze kociaki.
Usiadłyśmy dookoła świeczki, każda ze swoim kotkiem.
Vija? Bianka?
W pewnej chwili źle wylądowałam. Upadłam na bok i z przerażeniem spojrzałam za siebie na wielki, nieforemny cień. Skoczył na mnie.
Obudziłam się cała zlana potem i z krzykiem na ustach.
-Lili? Coś nie tak?-Pianka położyła mi rękę na ramieniu.
-Jesteś blada. Miałaś koszmar?-domyśliła się Vi, siadając na skraju łóżka.-Co ci się śniło?
-Uciekałam... przed czymśtam i się przewróciłam i...
-Rozumiemy, Li.-przerwała Piana.
-A co to było?
-Nie wiem... było wielkie i czarne. I wściekłe.
Dziewczyny spojrzały na siebie zaniepokojone.
-O Merlinie, ona tak się spociła, że ma poduszkę i kołdrę mokrą!-wykrzyknęła nagle Vi.
-Ale to na pewno pot?- Piana nagle się poderwała.
-Na pewno. Inaczej by bardziej śmierdziało.
-Powinnam się teraz na was obrazić.-powiedziałam.
-Połóż się jeszcze i spróbuj zasnąć.
-Ale ja nie chcę.-zaprotestowałam-Ja się boję. Że to coś wróci.
-W takim razie siądziemy sobie i pogadamy.-zarządziła Bianka. Ruda wyszła i po chwili wróciła z trzema poduszkami, które postawiła na podłodze. Ja zaświeciłam świecę, a Biała przywołała nasze kociaki.
Usiadłyśmy dookoła świeczki, każda ze swoim kotkiem.
Vija? Bianka?
Sabat? Ale to nie w grudniu, dziewczęta.. lub stowarzyszenie samotnych panien z kotami po 40 (znaczy się wy, nie koty ) XD
OdpowiedzUsuńNooo troche jak sabat czarownic.. z kotami :/
Usuń