-Expecto Patronum. -powiedziałam dosyć cicho chodź większość darła się na całą klasę.
Z mojej różdżki wyskoczył piękny hart.

Zaczął biegać po całej klasie czasami kogoś przewracając. W końcu podszedł koło mnie. I chodź wiedziałam że zaraz zniknie. Nie mogłam się powstrzymać i go nie dotknąć. Zachował się jak normalny pies. Szczeknął i zniknął. Spojrzałam na Petty'ego i dumnie wypięłam pierś. Któż by się spodziewał że akurat pies.
- A myślałem że wiewiórka -zaśmiał się a ja wystawiłam mu język.
Spojrzałam na inne osoby. Z różdżek wystrzeliwały piękne orły, małe kotki, wydry i inne zwierzęta lecz niektórym nadal wystrzeliwała tylko słaba mgiełka. W końcu dzwonek ogłosił koniec lekcji. Ci mogli przyjść po lekcjach a tym którym się udało profesor serdecznie podziękował i kazał udoskonalać lecz przypominał że patronusa powinniśmy wzywać wtedy kiedy nam jest bardzo potrzebny. Wyszliśmy z klasy. Stanęłam koło Petty'ego i delikatnie depnęłam mu na paluszki.
- Ał! -jęknął -Dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłem ,kobieto?!
- Szczerze? To za to że myślisz że jak jestem ruda to będę miała wiewiórkę za patronusa -prychnęłam -Kiedyś specjalnie się przefarbuję! I to na czarno!
- Ile bym dał żeby to zobaczyć -zaśmiał się -Pamiętaj że jesteś też rudym psem. To czemu nie wiewiórka za patronusa? Tak samo ruda. Ale i tak śliczny charcik.
- Po pierwsze jako pies mam MAHONIOWĄ sierść a nie rudą i po drugie to dziękuję -uśmiechnęłam się -To jak kto pierwszy na błonia ten wygrywa?
- A co wygrany wygrywa? -spytał z udawaną smutną minką.
- A czy zawsze ktoś musi coś wygrywać? -spytałam -To na 1... 2,3 start!
<Petty?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz