Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




czwartek, 21 sierpnia 2014

Ombrelune: Od Avalone -c.d. Daniela

- Raczej nie -zaśmiałam się -I prawdopodobnie za 3 minuty się zorientują, palną się w czoło i zawrócą. Czyż to nie jakże inteligentna postawa? Niestety wyobraź sobie że ja z takimi wytrzymywałam odkąd się gadać i chodzić nauczyłam. Ja taka ułożona i one takie ułożone. Chodź poczekaj... Jeszcze chodzić i gadać nie umiałam a już z takimi wytrzymać musiałam.No a potem jeszcze musiałam z nimi przebywać i z nimi się bawić. No to zgadnij bo było w pokoju takiej 5 latki jak one.
- Kupa sukienek, lalek, i innych mazideł na twarz ale do lalek -powiedział i sam się wzdrygnął
- Dokładnie. Tylko gorzej było jak za kupka sukieneczek była OGROMNA i akurat zachciało się owej właścicielce bawić się w księżniczki, bądź księżniczkę i księcia. Nie pytaj się kto był księciem bo to dołuje! -Daniel zaśmiał się i w końcu zaczęliśmy iść na zajęcia. A dokładnie to do lochów czyli dziewczęta z pewnością się spóźnią. Na ich szczęście są Luniaczkami czyli nie dostaną takiego ochrzanu jaki dostał by np. Dan.
Mroczne ciemne światło okalało cały korytarz w lochach. Dziś włosy stały dęba przechodząc tym korytarzem. Jedynym światłem były lampy naftowe które jarzyły się zielonkawym światłem. Kamienne,wilgotne ściany sprawiły e korytarz ten stał się bardziej chłodny niż zazwyczaj. Droga także wydawała nam się dłuższa. Coś chyba było nie tak. Spojrzałam na Daniela w końcu to on nas prowadził do klasy.
- Mózgu zgubiliśmy się w lochach co nie? -spytałam piorunując go wzrokiem.
- Nie prawda -bronił się lecz w jego głosie słyszałam po wątpienie w swoje słowa.
- Do cho... Nie no...1...2...3...-zaczęłam liczyć do dziesięciu.
Nie patrzyłam na niego. Szliśmy dalej. Wiedziałam że lepiej zawrócić ale ten trzymał się swojego że niby "wie gdzie idzie". W końcu okazało się że na nasze nieszczęście w lampach naftowych zaczęło brakować nafty i za naszymi plecami widziałam już tylko ciemność. Wyciągnęłam różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie Lumos co zrobił także Dan. Miał szczęście że nie miałam klaustrofobii bo światło które oddawały końcówki różdżek sprawiały że korytarz stał się ciasny. Usłyszałam kroki i przerażona wskoczyłam Danielowi na plecy po czym uczepiłam się jak małpka i nie miałam zamiaru go puścić. Ktoś dotknął moich pleców a z mojego gardła wydobył się przeraźliwy pisk. Jak się okazało to była tylko jego ręka.
- Jak stąd wyjdziemy to ci gwarantuję parę siniaków i porządnego ochrzanu!-krzyczałam na niego.-Idziemy z tamtą stronę w którą przyszliśmy. Czyli w twoje lewo.
Usłyszałam głuchy dźwięk dzwonka więc zmieniłam polecenie ale on nic nie słyszał. Prychnęłam. Ruszył przed siebie z jakże kochanym i lekkim ciężarem na plecach. W końcu stanęliśmy. Natężenie dzwonienia dzwonka było silniejsze ale przed nami były dwa korytarze. Jako że ja miałam lepszą intuicję rozkazałam mu biec w pierwszy korytarz. W końcu dzwonek ustał a my nadal byliśmy w ciemnych lochach. No to nie było fajnie. Jedyne co mi pozostało to wołać pomoc więc zaczęłam wrzeszczeć dokładnie nad jego uchem. Będę się teraz nad nim pastwić za to że nas zgubił w lochach.
- Wież że podobno w tych lochach grasuje Mantykora -tylko skończył zdanie a trzepnęłam go w czerep -Ał. Tylko żartowałem. Tak naprawdę to nikt dokładnie nie wie co grasuje w tych lochach. A poza tym przyjemnie ci tak trzymać się mnie swoimi nogami i dusić mnie? Powiedz jedno słowo a wezmę cię na barana.
- Och jaki z ciebie wychowany chłopczyk-powiedziałam po czym dodałam z przekąsem -Tylko szkoda że nikt ci nie powiedział że nie straszy się mnie a w szczególności w takich ciemnych i zimnych lochach. Ale jednak chętnie skorzystam. Będzie mnie łatwiej ciebie walić w czerep jak znów zamierzać będziesz mnie straszyć. -po tych słowach zeskoczyłam a gałuchy huk rozniósł się echem.
Chłopak kucnął a jednym ruchem usiadłam na jego barkach i zaczęłam tarmosić jego włosy. Po czym znów poczułam czyjąś dłoń na moich plecach. Zimną jak...trup! Odwróciłam się i ujrzałam starą kobietę wysoką ale bardzo szczupłą. Siwe kręcone włosy opadały jej do bioder. Oczy miała zaszyte, nos płaski a wargi tak blade że zlały się wraz z kolorem jej twarzy. Ubrana była szarą suknię z czasów baroku. Lecz w jej dłoni była tiara czarodziejska tak samo wyblakła jak sama ona. Jej stopy były nie obute.
- Daniel... -głos mi drżał -Pod żadnym pozorem się nie odwracaj. Ja to załatwię. Nie odwracaj się jeśli nie lubisz żywych trupów. Cóż pani chce?
- Mój naszyjnik -głos jej brzmiał sucho jak by od lat nie miała nic w ustach co pewnie było prawdą. No może nie licząc pająków które z chwilą kiedy odpowiedziały wyszły z jej gardła. -Wiesz gdzie jest moje drogie dziecko? Jest tu, właśnie w tej szkole. Ma go na sobie dyrektor. Myrcella  Martell moja córka.
- Myrcella? -Zdziwiłam się lecz ten głos należał do Daniela.- Ale ta dyrektorka zmarła prawie 300 lat temu...No może trochę ponad. Z kim rozmawiasz Avalon? Bo coś czuję że z mumią.
- Avalone... Tak jak moja druga córka która zginęła razem ze mną -usłyszałam jak westchnęła. Czyli jednak oddycha? Wiedziałam tylko tyle że nie tylko pająki polubiły jej układ pokarmowy ale i karaluchy. Łe. Do tego teraz dopiero poczułam wykręcający nos zapach stęchlizny. -Jako że pomożecie mi znaleźć mój naszyjnik bym wróciła do żywych to opowiem wam dlaczego nie widzisz moich oczów dziecko.
- Ona nie ma oczów? -Daniel nie mógł się oprzeć i odwrócił się. Pobladł tak mocno że jego karnacja przypominała teraz cerę tej zombie? Skarciłam go używając oczywiście jego imienia.
- Daniel... Kiedyś tu też zabłąkał się jeden Daniel. Powiedział mi wtedy że jest rewolucja francuska. Czyż to nie komiczne? Ależ jednak wracając. Kiedy miałam 35 lat byłam tu jedną z młodych dyrektorek akademii. Do niej też oczywiście uczęszczały moje córki. Jakże piękne Luniaczi. Jedna przypominała mnie druga swojego sadystycznego ojca. Nie trudno zgadnąć która przypominała swojego sadystycznego ojca. Miała blond siwe włosy, proste jak druty opadające na biodre i okrągłe brązowe oczy oraz bardzo długie czarne żęsy. Za to Avalone była brunetką o burzy loków i ogromnych niebieskich oczach. Miałam też starszego syna Oberyna . Lecz gdy to się stało to moje córki był już na ostatnim roku. Obie piękne lecz Myrcelle ogarnęła pycha. Chciała być dyrektorką i każdy był za nią oprócz mnie. Gdy skończyła szkołę ukradła mój naszyjnik we śnie. Gdy się obudziłam widziałam jak z zimną krwią wbija nuż w serce swojej siostry. Parę łez jeszcze nie słynęło jej z policzków. Oczy podrażnione miały intensywnie błękitny kolor. Ale ona, jej twarz. Wzięła różdżkę i wypowiedziała nad ciałem swej siostry klonowe lecz niedokładnie pamiętam jaką. Lecz dotyczyło jej imienniczek.Nie bój się dziecko ta klątwa miała działać tylko do czasu  kiedy ona będzie żyć i sprawować władzę w akademii. Naszyjnik dawał jej wieczną młodość i życie lecz i on co 100 lat postarzał ją o 10 lat. Wtedy kiedy zobaczyła to co widziałam. Rzuciła się na mnie. Wyczarowała igłę i nici po czym zaczęła mi zszywać oczy a ja nie mogłam nic na to poradzić. Wsadziła mnie do najgłębszego lochu, odebrała różdżkę i prawo do władania wszelką magią po czym przeklęła że będę żyć wiecznie tylko z widokiem umierającej córki przed oczami. Zostawiła mnie a sama się ulotniła. Miałam tylko ciemność więc zapadłam w sen i budziłam się tylko wtedy gdy ktoś mnie nawiedzał. Jednak w końcu spotkałam kogoś kto mnie uratuje. Prawda? -kobieta uniosła kąciki ust odsłaniając normalnie nienaruszone zęby.
- Uratujemy -powiedziałam -Ale na razie się zgubiliśmy... Czy wie pani jak stąd wyjść? Może niej pani idzie z nami. Dyrektorka z pewnością pani pomoże.
- Nie wiem jak stąd wyjść -wyjawiła -Nie wiem nawet gdzie doszłam. Nic nie widzę.
Przyszło mi coś jednak do głowy.Zeskoczyłam z Daniela. Podniosłam kamyk i przetransmutowałam go w scyzoryk. Ostrym nożykiem zaczęłam delikatnie odcinać nitki chodź one rozpadały mi się w palcach. W końcu gdy skończyłam. Kobieta otworzyła oczy i skrzywiła się na światło różdżek. Znów je przymknęła.
- Jesteście bardzo blisko wyjścia -zaśmiała się po czym zaczęłam kaszleć a z jej płuc zaczął się wydobywać kusz. -Zazwyczaj tutaj znajdowaliśmy uczniów ze starszych roczników którzy za bardzo chcieli być chojrakami.
<Daniel? Nie ma to jak pisanie po północy c:>

2 komentarze:

  1. Jezu Chryste ;-; (powiedziała deistka, czytając, co czasami jest w stanie wymyślić Joanne)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mózg nie zna granic pisząc o 2 nad ranem ;u; Kiedy wszyscy śpią a moja wena się budzi

      Usuń

Obserwatorzy