Uniosłam wzrok na Davida, który stanął przy mnie w tym samym momencie, kiedy Adam usiadł koło Rayan i ucałował ją w policzek. Przełknęłam kawałek pieczonej gęsi, którą właśnie jadłam i odparłam:
- W sumie możemy. Nie mam zamiaru siedzieć tu z tym kretynem.
Podałam mu dłoń. Ujął ją pewnie, jednak delikatnie. Poprowadził mnie na parkiet, gdzie wirowało zaledwie kilka par. Większość zajęta była jeszcze jedzeniem.
- Dobrze wyglądasz - ocenił, kładąc mi rękę na biodrze. Orkiestra grała właśnie niezbyt szybki, acz rytmiczny kawałek.
- Dziękuję - odparłam i pozwoliłam mu się poprowadzić.
Tańczył rewelacyjnie. Domyśliłam się, że z racji pochodzenia od takich burżujów, miał obowiązek się nauczyć. Adam też miał, a że się nie wywiązał, to już jego problem. Nic dziwnego, że ojciec nie chce się nigdzie z nim pokazywać.
W pewnym momencie, kiedy mnie obracał, dojrzałam siedzące przy jednym ze stolików moje przyjaciółeczki. Każda jedna pożerała wzrokiem nasz taniec. Wyglądały jakby chciały mnie porwać, związać, zakneblować, zostawić gdzieś w lesie i zająć moje miejsce przy Davidzie. I tak właśnie się czuły. Wiedziałam, że tak właśnie się czuły. To dawało mi jeszcze większą satysfakcję z przebywania z nim.
- Jesteś taka delikatna... - powiedział, po czym uniósł mnie, obrócił w powietrzu i postawił z powrotem - ...że lękam się ciebie dotykać.
Poczułam, że złapałam buraka. Zaraz zganiłam sama siebie. Co to jest znowu za nabieranie się na pierwszy lepszy podryw z ust jakiegoś cymbała, w dodatku kumpla mojego brata?!... Ale chociaż przystojnego cymbała...
- Więc nie dotykaj - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Nie mogę, un... Nie mogę się oprzeć - opowiedział niskim basem. Boże, sranie w banię...
Kiedy utwór się skończył, wszyscy zeszli z parkietu, wobec czego my również.
- Adam, zatańczymy? - spytała Rayan, zmiąwszy serwetkę, którą uprzednio otarła usta.
- Niee - jęknął. - Później.
- Dobra - mruknęła.
Siedziała obok Elliezabeth, a dalej miejsce dzierżył Percy, który właśnie rzucił jakimś dowcipem, wobec czego odwróciła uwagę od chłopaka. Nie dziwię się jej. Z Adamem nie da się długo wytrzymać. Ba! Nie kojarzę, żeby ktoś wytrzymał z nim choćby minutę.
Na salę weszły desery. Między stolikami zaczęły lawirować domowe skrzaty z tacami, częstując zebranych ciasteczkami, muffinkami, pralinami, tartaletkami, kremem brûlée i milionem innych rodzajów słodyczy. Kiedy jeden z nich podszedł do nas, chwyciłam czekoladkę i wpakowałam całą do ust. Gdy ją rozgryzłam, oczy wyszły mi z orbit. Momentalnie się skrzywiłam. Szybko przełknęłam to, co miałam w ustach.
- Z alko... holem - wysapałam i dopadłam się do szklanki z wodą.
- Z alkoholem?! - Adam i David jak na komendę rzucili się na czekoladę. Napchali usta i talerzyki, po czym zaczęli konsumować z błogim wyrazem twarzy.
- Żałośni jesteście. - Elliezabeth uśmiechnęła się współczująco. - Wielcy dorośli za dychę.
David i Adam wymienili prawie niezauważalne, znaczące spojrzenia. Prawie. Ja jednak widziałam. Coś kombinowali, zdecydowanie. A jeśli mój brat coś kombinował, miałam obowiązek dowiedzieć się, co.
- Proszę, zatańczmy. - Rayan spojrzała na Adama pretensjonalnie. Właśnie zaczynała się wartka piosenka i prawie wszyscy wylegnęli na parkiet.
- Mówiłem ci, później - burknął.
- Chodź, Rosalie. Zatańczymy.
Percy wstał od stołu i wyprowadził dziewczynę na parkiet. Elliezabeth i Clarisse zerknęły na siebie, a potem obydwie spojrzały na Adama nieżyczliwie.
- Jesteś idiotą - skwitowała Elliezabeth.
- O co ci chodzi?! - żachnął się.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
Nagle David trącił Adama, pokazał mu coś ruchem głowy i szepnął do ucha parę słów. Ten skinął głową i popatrzył po zebranych.
- Ja zaraz wracam - oznajmił i po chwili zniknął wśród tańczących par.
- Mam nadzieję, że ten dupek pobiegł przeprosić Ray...
~ perspektywa Adama ~
- Hej, Vicky!
Podszedłem do stolika, przy którym siedziały wystrojone w stylu "pożal się, boże, jaka to nie jestem dorosła" pierwszaczki. Spojrzały na mnie jak na boga, który właśnie na ich oczach zstąpił z nieba czy coś.
- Zatańczysz? - poprosiłem. Kiedy chwyciła moją rękę i wstała, pocałowałem ją w policzek, po czym zabrałem na parkiet.
Victoria była ładna. Cóż, nawet piękna. Coś jednak miała z Ell, mimo że były całkowicie różne. Dlatego też serio nie miałem problemu z dotykaniem jej i całowaniem, a gdy orkiestra zagrała pierwszą wolną piosenkę tego wieczoru, objąłem ją i zaczęliśmy wirować na parkiecie. Nie chciałem zdradzić Ray. Wcale tego nie robiłem. Zależało mi teraz tylko na tym, by chronić kumpla. Chciałem się trochę z nią pobawić, pokręcić przy jej koleżankach i wrócić. Mogłem przecież olać Rosalie i iść z Vic, ale jednak tego nie zrobiłem.
- Miałeś iść ze mną - syknęła mi do ucha. - Nie taka była umowa.
- Tańczysz ze mną? Tańczysz. Całuję cię, dotykam. Nie chciałabyś, żeby tak było zawsze? Nie podoba ci się?
- Może być - mruknęła. - Ale mówiliście, że macie coś specjalnego.
- Oj, mamy - uśmiechnąłem się przebiegle.
- Więc?
- Nie tak od razu. Zobaczysz.
Pobujaliśmy się jeszcze z dziesięć, piętnaście minut, po czym zauważyłem, że dziewczyny wstały od stolika. David nie dał im się wyciągnąć, wobec czego poszły same. No proszę, jakie toto inteligentne! Przyprowadziłem Victorię do blondyna. Zmierzył ją wzrokiem, uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie.
- I co? - Spojrzała na nas wyczekująco.
Kiwnąłem na Davida. Rozejrzał się, czy nikt nie patrzy. Na sali był taki tłok, że absolutnie nikomu nie rzucaliśmy się w oczy. Wydobył spod obrusa dużą butelkę wódki, odkręcił i szybko wlał do pełna w trzy wysokie szklanki.
- Co wy...?
- Chcesz się ze mną bawić? Baw się po mojemu - wyjaśniłem i uniosłem swój napój. Stuknąłem się z kumplem i za jednym razem wypiłem większą część zawartości.
- Ja nie chcę - jęknęła, upiwszy mikroskopijny łyczek.
- Daj spokój. Ty, taka dojrzała jak na swój wiek, un, taka dorosła? - Do akcji wkroczył David. - Przecież nic ci nie będzie. No z nami się nie napijesz?
- Możemy ci czegoś dolać - zaproponowałem i, nie czekając na jej odpowiedź, ubarwiłem jej wódkę sokiem wiśniowym.
Kiedy każde z nas wypiło swoją szklankę, Vicky położyła się na stole i ukryła twarz w dłoniach. Zastanawiałem się, czy to możliwe, że już ją wzięło - myśmy co najwyżej stali się rozmowniejsi i mniej przybici całym tym balem, a przecież do tego jeszcze jaraliśmy. David w ostatnim momencie spostrzegł zbliżające się do nas Ell i Clarr. Błyskawicznie schował butelkę pod obrus.
- I co, głąby? Dobrze się bawicie, siedząc tu sami? - zapytała Clary, siadając obok blondyna.
- Co ona tu robi? - Ell wyskoczyła z własnym pytaniem, patrząc na Vicky z niechęcią. - Nie mów, że znudziła ci się Rosalie, że zostawisz ją dla tej gówniary. Jesteś AŻ TAK perfidny? - szepnęła mi do ucha, niby nachylając się, żeby coś podnieść.
- Nie, Ray jest za dobra w łóżku - odparłem spokojnie.
Ellie otworzyła oczy ze zdumienia. Postanowiła jednak widocznie zostawić to bez komentarza.
- Młoda, posuń się na drugie krzesło. Chcę usiąść koło Adama.
- So? - Dziewczyna uniosła mętny wzrok na Luniaczkę. - Ja śśśę nie pszesunnę. J-ja go koam. - Nagle jej mina zrobiła się bardziej przytomna. - Będę rzygać - oznajmiła, po czym jej głowa znów opadła na stół.
- Co jej zrobiliście?!
- My? Nic! - odpowiedzieliśmy jak na komendę.
- Pewnie za dużo ponczu - powiedziałem, spoglądając na Vic z niepokojem. Oby się nie wygadała!
- Boże... Co za żałosne dziecko - westchnęła Ellie.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy, choć wyraźnie widziałem, że Heap się dąsa. Potem przybiegła zmachana Rosalie i, nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem, wyciągnęła dziewczyny na parkiet. Uśmiechnąłem się szeroko do Davida.
- Na drugą nóżkę?
- Na drugą!
Obydwoje wypiliśmy po drugiej szklance. Ha. Przypomniały mi się mugolskie fi... lmy? Filmy? Tak się nazywają te śmieszne, ruchome jak zdjęcia, tylko szybciej się zmieniające, obrazy w pudełkach, jeden z wynalazków mugoli? Elliezabeth maltretowała mnie takimi w wakacje, a ja miałem przemożną ochotę zaśpiewania jakiejś mugolskiej piosenki.
Chwyciłem ze stojącego na naszym stoliku półmiska dwa liście sałaty i przyłożyłem do spodni. To miała być spódniczka z trawy. Chuj, że spadły na podłogę, bo na niczym się nie trzymały.
- Mahalo nuija ke ali-i waaahine o liliulani oo ka wohikuuuu... Ka PIPO mej oke anułe-nułe na wajhoooluuuu alikeleeeee... E nanananaka ike ało malama mai Hałaji akeła i Kałajiiiii...
- Adam, co ty ćwiczysz? Słychać cię kurwa na całą salę! - Swój szlachetny tyłek zaraz przyturlała Ell, za nią przyleciały Clarisse i Rayan.
- Noo... Śpiewam. Śpiewam po hawajsku - oznajmiłem z dumą. - I tańczę hula, patrzcie! Jeśli masz ochotę dziś na dejwidziny kęs, zjedz mojego kumpla, bo nie znajdziesz lepszych mięs. Od ohydnych stroń. Wtop się w schabu woń. Więc nie czekaj. Do kolejki gooooooooooooooooń. Ugryź krzynkę, jap, jap. Tłustej szynki, jap, jap. Ale prosię, jap, jap, ma cię bracie, w nosie ma CIĘ!!! - zacząłem śpiewać, wywijając dzikie densy.
- Yyy... - Clary uniosła brwi. Reakcja pozostałych dziewczyn była prawie identyczna.
- Co wy ćpacie? - zapytała Ell. Półżartem, to jasne, ale dziewczyny wiedziały, że "kiedyś" paliliśmy trawkę.
- Jezu, nic! Przeszkadzało wam, że się nie bawimy, to się kurwa bawimy! Też źle?
- Ja nie rozumiem tylko jednego - odezwała się Clarisse. - Skąd się wzięła na podłodze ta sałata?
- To jest moja spódniczka z trawy.
Clarisse jebła face palm.
- Nic nie braliśmy, mamo - powiedział David uroczyście, składając na ręce Aniołka wymiętoszoną sałatę.
Dave? xD Daj potem jeszcze do mnie bo muszę zrobić epickie zakończenie balu, w którego skład wchodzi zerwanie z Rej.
P.S. Oryginały utworów Adama :D
https://www.youtube.com/watch?v=YinkbnaBgIk
www.youtube.com/watch?v=UwNYLtwDfiQ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz