Gapiłam się na niego szeroko otwartymi oczami. Adam miał śliwę na oku, rozciętą wargę i ranę pod brwią. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- No wiesz... - starałam się brzmieć obojętnie. Dlaczego ja zawsze wszystkim współczuję?! - Ekhm... Należało ci się.
Odwróciłam się i upiłam łyk piwa karmelowego, jednak za chwilę gwałtownie się odwróciłam.
- Adam, ty krwawisz! - krzyknęłam - Siadaj tu natychmiast!
Poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak wykonał polecenie. Wyciągnęłam mokrą chusteczkę i przetarłam ranę.
- Ell, to boli - mruknął, ale dalej siedział spokojnie.
- Przepraszam cię, ale nie znam na razie zaklęć medycznych, znaczy właściwie to znam, ale mogłabym ci jeszcze bardziej otworzyć tą ranę. - powiedziałam skupiona.
Pod koniec wyciągnęłam plaster i zakleiłam mu obie rany.
- O kogo się tak biłeś? - zapytałam, kiedy skończyłam.
- O honor - powiedział w stu procentach poważnie.
Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. Adam. O honor. Taa.
- Z czego rżysz?! - zapytał nieco urażony - Miałem poważny powód.
- No jasne - powiedziałam szeroko uśmiechnięta - kto zajmie lepszy przedział w pociągu? Adam ty niczego nie bierzesz na poważnie.
Zamyślił się na chwilę. Dopiłam piwo i zerknęłam na zegarek.
- 30 minut do pociągu. Idziemy? - zapytałam.
- No. - mruknął i podniósł się z siedzenia.
Wyszliśmy z baru i ruszyliśmy w stronę peronu. Kiedy szliśmy minęliśmy grupkę młodzieży. Stał tam jeden umięśniony chłopak. Również miał rozciętą wargę. Domyśliłam się kto to jest.
- No, Adaś widzę, że zdobyłeś nowe znajomości - powiedziałam.
- A daj spokój - odparł ze zrezygnowaniem.
- Na pewno dałeś popis - parsknęłam śmiechem.
W tej chwili odwrócił się mięśniak.
- No witam, witam, Brooks - krzyknął z obrzydliwym uśmieszkiem.
Jego "przyjaciółeczki" zachichotały.
- Chcesz, żebym ci poprawił twoją wargę?! - odparł Adam.
Znałam go na tyle długo, że zobaczyłam niepewność w jego oczach.
- Adam - szepnęłam - Ogarnij się, chłopie bo nie zamierzam zbierać twoich flaków z ziemi.
- Spoko - wycedził przez zęby.
- Adam! - wrzasnęłam - Nie rób tego.
- O... - zarechotał chłopak w którym Adam za chwilę miał się bić - Widzę, że masz obrońcę.
- Odsuń się, Ell - warknął Adam. Ślad niepewności w jego oczach zniknął. W jej miejscu pojawiła się złość.
Nie słuchając chłopaka podeszłam do mięśniaka i spiorunowałam go spojrzeniem. Nie miałam najmniejszej ochoty oglądania tego jak bije się z Adamem, który po poprzednim starciu nie doszedł jeszcze do siebie. Nie chciałam być pesymistką ale ten facet go zmiażdży. W chłopaku stojącym przede mną coś zawrzało. Zamachnął się.
- Dziewczyny nie uderzysz - powiedziałam drżącym głosem. Teraz to ja się bałam.
Opuścił rękę. Jednak chwilę po tym popchnął mnie tak mocno, że upadłam na drogę. Uderzyłam kolanem prosto w wystający kamień. Zaczęła cieknąć krew. Podniosłam się i pokuśtykałam prosto przed rechoczącego chłopaka.
- Ty nie masz honoru. Jesteś zwykłą szlamą rozumiesz?! - wrzasnęłam.
Chyba po raz pierwszy wypowiedziałam to słowo (w sensie szlama) i to jeszcze z taką nienawiścią. Teraz się tym jednak nie przejmowałam.
- Adam, chodź idziemy - ignorując bolące kolano chwyciłam chłopaka pod ramię i ruszyłam w stronę peronu. Drogę tam pokonaliśmy w milczeniu. Wzięłam swój kufer i weszłam wściekła do pierwszego wolnego przedziału. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie upokorzył. Nikt. Adam wyczuł moją wściekłość i nie próbował mnie rozśmieszać jak robi to zwykle.
Chwilę później otworzyły się drzwi do przedziału i pojawiła się w nich ruda głowa.
- Cześć Adam! - krzyknęła uśmiechnięta od ucha do ucha. Spojrzała na mnie - A ty to...
- Elliezabeth - powiedziałam sucho mierząc ją najgorszym ze spojrzeń.
- Mogę się przysiąść? - zaśmiała się i nie czekając na odpowiedź wparowała do przedziału.
Akurat tego mi brakowało. Wiecznie uśmiechniętej dziewczynki.
Usiadła obok Adama.
Adam? Ell obrończyni xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz