Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




sobota, 18 października 2014

Ombrelune: Od Leslie Do Davida

- Kurwa jego mać - jęknęłam, rzucając się na łóżko.
- Ej, młoda, nie prze...
- Milcz.
Clarisse uśmiechnęła się szeroko.
- Moja krew.
Siedziałyśmy w jej dormitorium, gdyż niedawno z przerażeniem zorientowałam się, że nieubłaganie zbliża się Bal Bożonarodzeniowy, a ja kompletnie nie wiedziałam, co powinnam ubrać. A chciałam wyglądać pięknie. Chciałam, żeby zauważył.
- O, hej, mam coś dla ciebie!
Clarisse wyciągnęła z kufra czarną koszulkę. Jej podekscytowana mina zdradzała, że chyba zapomniała o fakcie jej posiadania.
- Nosiłam ją na pierwszym roku. Trochę już za mała. Kupiłam sobie nową. Trzymaj!
Rzuciła ją w moim kierunku, a ja zręcznie ją chwyciłam.
- Dzięki - mruknęłam beznamiętnie. Rozłożyłam ją. "Zabiję cię, szlamo", głosił napis. Położyłam ją obok siebie, po czym podniosłam się z powrotem do pozycji siedzącej. Zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt na ścianie. Oczyma wyobraźni widziałam te stalowe tęczówki. Te pieprzone, stalowe tęczówki!
- Ziemia do Les!
- Co? - Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na siedzącą na podłodze Clarisse. - Sorry.
- Coś nie tak?
- Oczywiście, że nie - prychnęłam.
- To odpowiedz!
- A... Hm... Jakie było pytanie? - Niechętnie przyznałam się, że nie zwracałam na nią uwagi przez ostatnie kilka minut.
- Boże... - westchnęła Clarisse. Zdążyłam się przekonać, że podobnie jak ja ma uczulenie na ludzi. Odi profanum vulgus et arceo, jak to ujął dawniej Horacy. Dlatego się rozumiałyśmy. Ach, no i ten DELIKATNY sceptyzm w stosunku do Adama.
- Nie no, już cię słucham. Co?
- Długa, krótka? - Spojrzałam na nią z niezrozumieniem. - Sukienka.
- Och, nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - To ty się znasz.
- Coś... Takiego? - Clarr wyciągnęła z szafy długą, prostą suknię w kolorze morza.
- Nie masz nic lepszego? - Dziewczyna spojrzała na mnie z chęcią mordu. - Czegoś bardziej zjawiskowego - podpowiedziałam.
Clarisse wyciągała po kolei balowe suknie: krótsze, dłuższe, bogato zdobione jak i te o prostym kroju. Miała stroje we wszystkich kolorach tęczy. Z powodzeniem mogłaby założyć sklep. Jedna, koloru intensywnej czerwonej szminki, uszyta była z jedwabiu i miała długaśny tren, kolejna zaś, śnieżnobiała, przypominająca łabędzia, rozkloszowana była na metalowym korpusie. Ja jednak nadal miałam wrażenie, że to nie to.
- Boże, Leslie, ty sama nie wiesz, czego chcesz! - jęknęła.
- Czegoś niezwykłego - odparłam.
Zamilkła. Dostrzegłam, że przygryza wargi, jakby biła się z myślami, czy ma mi o czymś powiedzieć. Spuściła wzrok. W końcu westchnęła.
- No dobra. Jest kilka rzeczy, drogich i wyjątkowych, których nigdy bym nikomu nie pożyczyła. Raz, że ktoś mógłby je zniszczyć, a ja wtedy zniszczyłabym jego, ale już by było po sukience, a dwa, że kobiety nie lubią się dzielić swoimi skarbami. To, że ci ję w ogóle pokażę, powinnaś uznać za największe osiągnięcie życia. Dam ci jedną, na ten jeden, jedyny wieczór, ale jeśli ją poplamisz, jeśli ją poprujesz albo coś odpadnie to... - Jej błękitne oczy przywiodziły teraz na myśl lód. - Kici, kici!
Co? Naśle na mnie kota? Kota?! Z całym szacunkiem dla jej wyniosłej osoby (daruj, Les, ty nikogo nie szanujesz), futrzak nie był jakąś piorunującą groźbą, która mogłaby mnie zmusić do czegokolwiek. Nie był.
Wtedy jednak zza łóżka Heap wynurzyło się zwierzę wielkości rottweilera, o wiele tylko dłuższe i chudsze. Zgrabnym ruchem podeszło do swojej pani, łypiąc na mnie żółtymi ślepiami i majtając ogonem ze zdenerwowaniem.
- Przedstawiam ci Bastet. - Kotka otarła się z lubością o nogi swojej pani.
- Skąd ty TO wytrzasnęłaś? - Popatrzyłam na kota z podziwem i niedowierzaniem. Na słowo "to" Clarisse skrzywiła się ze złością.
- Największy udomowiony kot świata - odpowiedziała, drapiąc Bastet za uchem. - Co do sukienek...
Wykonała ręką manipulację, jakiej używa się przy Wingardium Leviosa - potrafiła bowiem rzucać zaklęcia bez różdżki - i zaklęciem wydobyła z szafy resztę sukienek. Położyła je na łóżku, a ja spostrzegłam, że wisiały tak nietknięte nie bez powodu.
- Sezam Materio!
Drugie dno szafy przesunęło się z cichym skrzypnięciem.
- Matko! To dopiero cudo. Każda szafa w akademii ma ukrytą część?
- Raczej nie - mruknęła. - Próbowałyśmy z Ell rozkminić to u Adama i Davida, ale bez skutku.
- Chyba, że już zdążyli to zepsuć.
- Tak, w ich przypadku to więcej niż możliwe. Ale próbuj z zaklęciami u siebie w dormitorium. Kto wie, jakie tajemnice skrywa ta akademia.
- Sukienki! - podpowiedziałam.
- Tak... Cóż, oto one. - Niedbałym ruchem wskazala na ubrania wiszące na dnie szafy. Było to kilka gotyckich sukienek w ciemnych, głębokich kolorach z przewagą czerni. Miały fiszbiny, mnóstwo falbanek, koronek, kokardek, treny, gorsety, zakładki, bufki... Wiele z nich zostało uszytych z materiałów przypominających siatkę lub firankę.
- Wow. Garderoba wampira - powiedziałam, a ponieważ nie miałam pojęcia, czy można to jednoznacznie odebrać jako komplement, postanowiłam się zrehabilitować: - piękne.
- W istocie. Wybierz którą chcesz. I nie myśl, że zawsze będę taka miła. - Na usta Luniaczki wkradł się uśmieszek.
Zaczęłam przebierać w sukienkach. Były zjawiskowe. Wyglądały jak eksponaty, a nie coś, w czym się chodzi. Wreszcie wybrałam, choć przyszło mi to z trudem. Chętnie założyłabym je wszystkie.



Zaopatrzona w sukienkę, pogadałam jeszcze chwilę z Clarisse, po czym pożegnałam ją, podziękowałam i wyszłam. Idąc zimnym, korytarzem lochów, zatopiłam się w rozmyślaniach na temat balu, oglądając sukienkę ze wszystkich stron. Nikt mnie nie zaprosił, to fakt. Nawet próbowali, ale marnie im to wyszło. Mimo tego chciałam wyglądać świetnie. Na przekór im, dlaczego nie?
Nagle na coś wpadłam. Znaczy: na kogoś. Wąskie te korytarze! Podniosłam oczy. Wyżej. I wyżej. Stalowe tęczówki, no nie...
- Cześć, David - mruknęłam, chowając dyskretnie sukienkę za plecy.
- Hej, mała. - Wyszczerzył się. - Co tam masz?
- Nic!

David?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy